THYSIA
„Islands in CosmicDarkness”
Chaos Records 2023
Lubię
takie płyty jak debiutancki pełniak włoskiej hordy Thysia. Niby wszystko
ulepione i poskładane z dobrze już znanych klocków czarnej materii, a jednak
ten krążek kurna coś w sobie ma. Coś, co wciąga, trzyma w napięciu i wprowadza
w mroczny trans. Tak więc pochylając się nad „Islands of Cosmic Darkness”,
znajdziemy tu prawie 40 minut klasycznie surowego, mizantropijnego Black Metalu
w swej czystej, nieskażonej formie. Za siłę napędową tego krążka można uznać
twórczość DarkThrone ze wskazaniem na „A Blaze In The Northern Sky”, jednak
wnikliwi słuchacze odnajdą tu także wpływy wczesnego Mayhem, czy Dødheimsgard,
dźwiękowe faktury charakterystyczne dla pierwszych produkcji Samael’a, swing w
stylu Bathory, a także elementy i wibracje inspirowane kultowymi produkcjami
Celtic Frost. Beczki gniotą więc równo i konkretnie, ciężki bas mruczy
złowieszczo, wiosło produkuje gęste, siarczyste, hipnotyzujące riffy, a w
bluźnierczych wokalizach manifestują się niemal wszystkie siły nieczyste. To
jednak dopiero fundament muzyki Thysia, niesamowicie stabilny i mocny dodajmy.
Wokół tego klasycznego na wskroś rdzenia szaleją bowiem falujące, smoliste
harmonie, atmosferyczne ozdobniki tworzone przez tradycyjne instrumentarium
(żadnych parapetów, czy innych popierdółek), mroczne cienie chorych dysonansów,
subtelne makrostruktury melodyczne, jak i wystudiowane, eteryczne echa Doom
Metalu. Cała ta płyta jest zresztą niczym gobelin utkany z nasączonych mrokiem,
popapranych, a jednocześnie dziwnie znajomych konstrukcji architektonicznych
opartych na meandrujących rezonansach i wielowątkowych kompozycjach. Choć może
to brzmieć, jak deliryczne urojenia najebanego, to powiedziałbym, że obcujemy na
tym krążku z nihilistyczną powściągliwością formy z jednej strony i
transgresywną, tętniącą szczegółami, bogatą ornamentyką instrumentalną z
drugiej. Masę mądrych słów już tu przytoczyłem, recenzując tę płytkę, a
wszystko to tak naprawdę zmierza do niesamowicie prostej konkluzji. Jakaż to
konkluzja? Ano taka, że „Wyspy w Kosmicznej Ciemności” to krążek wyborny i w
mym prywatnym rankingu niewątpliwie zajmie on jedno z czołowych miejsc w
rocznym podsumowaniu płyt z kategorii Black Metal. Diabelnie zajebista płyta.
Nic dodać, nic ująć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz