Seraphic
Entombment
„Sickness Particles Gleam”
Everlasting Spew Rec. 2023
Seraphic Entombment miałem przyjemność przybliżyć
wam przy okazji wydania trzy lata temu przez rodzimą Morbid Chapel demówki „Quelled”,
którą to wałkowałem przez dłuższy czas. Dziś, pod banderą Everlasting Spew, mieszkańcy
Alabamy wracają z dużym materiałem i po raz kolejny sprowadzają mnie do
parteru. Nowe nagrania są bezpośrednią kontynuacją i rozwinięciem tego, co
mogliśmy usłyszeć na wspomnianym demo. Tylko że jest jeszcze duszniej, a gruz
sypie się z sufitu na głowę gęściej niż przy potężnym bombardowaniu. Seraphic
Entombment we wspaniały sposób kultywują tradycje death/doom metalowe.
„Sickness Particles Gleam” to powolna tortura zadawana przy pomocy niespiesznie
przelewających się akordów, niezbyt skomplikowanych, za to morderczo masywnych.
Zespół zdecydowanie stawia w swojej twórczości na ciężar i klimat śmierci. Kompozycje
na ich debiucie do najkrótszych nie należą, bo obracają się w granicach ośmiu
minut wzwyż, lecz bynajmniej powtarzalność się ich nie ima. W każdej
kalejdoskop harmonii i tempa prezentuje się w kilku obliczach. Panowie na
chwilę przygniotą do podłogi totalnym walcem, by zaraz potem przejść w motyw
idealny do pokiwania karkiem. Jednak cały czas można odnieść wrażenie, że wokół
brakuje powietrza, i to nie tylko z powodu konkretnie zabagnionego brzmienia.
Aczkolwiek sound jest tu zaskakująco czytelny, a mimo to tonaż otaczających nas
dźwięków wciąga pod powierzchnię niczym wir i nie pozwala się wynurzyć. Takie
odczucie potęgują również pojawiające się między utworami ambientowe
interludia, będące niczym portal transportujący nas na kolejny poziom
głębokości. Całemu procesowi wsysania towarzyszą głębokie, dołujące wokalizy,
stylem mogące kojarzyć się z Dead Congregation. „Sickness Particles Gleam” ma
wiele zalet, choćby spójność i utrzymywanie równego poziomu. Największą z nich
jest jednak umiejętność zaginania czasoprzestrzeni. Podobno zasypanemu żywcem
sekunda wydaje się minutą, a minuta godziną. Gruz produkcji Seraphic Emtombment
na najwyraźniej odwrotne działanie. Album trwa koło pięćdziesięciu minut, które
mijają niczym mały kwadrans. Nie zawiodłem się. Moje oczekiwania wobec zespołu
zostały spełnione z nawiązką. Łapcie ten krążek, bo jest cholernie dobry.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz