środa, 20 września 2023

Recenzja V.E.I.N. „Blood Oaths”

 

V.E.I.N.

„Blood Oaths”

Godz Ov War 2023

Materiał ten już raz ujrzał światło dzienne. Stało się to w zeszłym roku, a wydał go undergroundowy amerykański label Eternal Death. Płyta ta chyba ukazała się tylko w wersji winylowej i digital, ale nic straconego, bo na dniach ukaże się on za sprawą naszego rodzimego Godz Ov War. Ci, którzy mieli okazję słyszeć ten materiał wiedzą z czym przyjdzie się mierzyć nowym potencjalnym słuchaczom, a być może trochę przygotowała ich na to recenzja kolegi jesusatan’a, ponieważ pisał o tym wydawnictwie w sierpniu 2022. Cóż, czego można się spodziewać po tym co przygotował dla fanów ekstremalnego grania Greg? Ano czystego zła płynącego z głośników. Kompozycje zawarte na „Blood Oaths” są niczym tornado, w trąbie którego latają różne bezeceństwa. Trzon muzyki tego bostońskiego projektu to jednostajne riffy, pędzące przed siebie jak na złamanie karku. Przypominają swym charakterem te, którymi zwykły nas raczyć kapele z Kolumbii Brytyjskiej. Są to brutalne i zarazem hipnotyczne akordy, stanowiące nieprzeniknioną ścianę dźwięku, płynące w akompaniamencie ciężkiej i miarowo łomoczącej sekcji rytmicznej. W pierwszych chwilach to szaleństwo trudno zrozumieć, ale z każdym kolejnym odsłuchem ich transcendentalność nieco maleje, za to wyłania się potwór, który jak już złapie to nie puści. To czyste szaleństwo wciąga do reszty, gdy odkryjemy tutaj różne powykręcane zagrywki, piskliwe solówki jak i przeszywające tremolo. Elementy te bezustannie tasują się ze sobą i przenikają wzajemnie, tworząc na pozór chaotyczną strukturę, która na odległość pachnie wstrętem i nienawiścią do dnia, przedkładając nade wszystko miłość do mroku nocy. Wszystkiemu towarzyszy cała gama wokali, od barbarzyńskich growli, poprzez chorobliwe wrzaski, do psychodelicznych jęków, co pogłębia dewiacyjność „Blood Oaths”. Nie należy zapominać o pojawiających się tu od czasu do czasu odrealnionych sampli, które usposobieniem zdają się przypominać przekaz podprogowy, a to w żadnym razie nie uzdrawia tego materiału, lecz wręcz pogłębia jego anormalność. Produkcja brudna, delikatnie niedbała, po prostu garażowa. Piękny w swej obrzydliwości black metal, do którego obsesyjnie w równych interwałach ostatnio powracam. Gorąco polecam.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz