V.E.I.N.
„Blood Oaths”
Godz Ov War 2023
Materiał
ten już raz ujrzał światło dzienne. Stało się to w zeszłym roku, a wydał go
undergroundowy amerykański label Eternal Death. Płyta ta chyba ukazała się
tylko w wersji winylowej i digital, ale nic straconego, bo na dniach ukaże się
on za sprawą naszego rodzimego Godz Ov War. Ci, którzy mieli okazję słyszeć ten
materiał wiedzą z czym przyjdzie się mierzyć nowym potencjalnym słuchaczom, a
być może trochę przygotowała ich na to recenzja kolegi jesusatan’a, ponieważ
pisał o tym wydawnictwie w sierpniu 2022. Cóż, czego można się spodziewać po
tym co przygotował dla fanów ekstremalnego grania Greg? Ano czystego zła
płynącego z głośników. Kompozycje zawarte na „Blood Oaths” są niczym tornado, w
trąbie którego latają różne bezeceństwa. Trzon muzyki tego bostońskiego
projektu to jednostajne riffy, pędzące przed siebie jak na złamanie karku.
Przypominają swym charakterem te, którymi zwykły nas raczyć kapele z Kolumbii
Brytyjskiej. Są to brutalne i zarazem hipnotyczne akordy, stanowiące
nieprzeniknioną ścianę dźwięku, płynące w akompaniamencie ciężkiej i miarowo
łomoczącej sekcji rytmicznej. W pierwszych chwilach to szaleństwo trudno
zrozumieć, ale z każdym kolejnym odsłuchem ich transcendentalność nieco maleje,
za to wyłania się potwór, który jak już złapie to nie puści. To czyste
szaleństwo wciąga do reszty, gdy odkryjemy tutaj różne powykręcane zagrywki,
piskliwe solówki jak i przeszywające tremolo. Elementy te bezustannie tasują
się ze sobą i przenikają wzajemnie, tworząc na pozór chaotyczną strukturę,
która na odległość pachnie wstrętem i nienawiścią do dnia, przedkładając nade
wszystko miłość do mroku nocy. Wszystkiemu towarzyszy cała gama wokali, od
barbarzyńskich growli, poprzez chorobliwe wrzaski, do psychodelicznych jęków,
co pogłębia dewiacyjność „Blood Oaths”. Nie należy zapominać o pojawiających
się tu od czasu do czasu odrealnionych sampli, które usposobieniem zdają się
przypominać przekaz podprogowy, a to w żadnym razie nie uzdrawia tego materiału,
lecz wręcz pogłębia jego anormalność. Produkcja brudna, delikatnie niedbała, po
prostu garażowa. Piękny w swej obrzydliwości black metal, do którego obsesyjnie
w równych interwałach ostatnio powracam. Gorąco polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz