Oppress.
„Subtle Art Of Turning Gold Into Shit”
K.V.N.T. Kolektiv 2024
Niedawno, bo
dziewiątego maja powrócili pewni szaleni Anglicy ze swoją drugą płytą.
Oczywiście chodzi tu o Oppress., który nagrał ją, aby po raz kolejny zatruć
szaleństwem umysły śmiałków, nie bojących się sięgnąć po „Subtle Art Of Turning
Gold Into Shit”. Tercet ten na nowym krążku kontynuuje zgłębianie meandrów
black metalu w surowym ujęciu. Tym razem jednak posuwa się ździebko dalej,
sięgając po jeszcze bardziej zawiłe i psychodeliczne formy przekazu. W sumie
nie wypełniają one do cna muzyki tego zespołu, gdyż obecną produkcję można
niejako podzielić na dwie części. Tą, która zawiera wspomniane, maniakalne
pierwiastki oraz na tą nieco spokojniejszą, ale za to przywołującą piwniczne
widziadła. Jeżeli chodzi o pierwszą, to tutaj mam na myśli te szybsze kawałki
bądź fragmenty, w których oprócz zapętlonego riffu, stanowiącego trzon danego
utworu, Oppress wplata potężną ilość kwaśnych i dysharmonijnych akordów. Zapodane
w bezustannie zmieniających się tempach, wiją się i zaciekle atakują nasz układ
nerwowy przy akompaniamencie karkołomnych bębnów. W tych chwilach muzyka tego
bandu przypomina mi mocno dokonania Mons Veneris, bo podobnie jak Portugalczycy,
ci Anglicy wprowadzają do swych aranżacji soniczny bałagan. Fragmenty te nie
posiadają ogólnie przyjętego porządku, są jak histeryczny organizm, który
spazmatycznie i na oślep dokonuje agresji i rządzi się swoimi prawami. Na drugą
płaszczyznę tego wydawnictwa składają się wolniejsze utwory, które toczą się mozolnie,
roztaczając mroczną i złowrogą atmosferę. Te katakumbiczne brzmienia wpełzają w
każdy zakamarek jaźni, zatruwając do reszty nasz opętany przez wcześniejsze,dewiacyjne
zagrywki mózg, a w tym przypadku z kolei kojarzą się wyraźnie z muzą wykonywaną
przez Cultes Des Ghoules i Xarzebaal. Tak samo jak u naszych rodzimych brygad
jest wtedy duszno i upiornie. Czuć w nich narastające napięcie, które owija się
wokół szyi i pokrywa zgnilizną.Oppress gra specyficzną odmianę raw black
metalu, która nie trafi do wszystkich. To wymagający gatunek, gdyż wielość
użytych form kostkowania oraz momentami wręcz improwizacyjny ich charakter nie
jest łatwy w odbiorze. Ohydna produkcja, zgrzytliwe gitary, chaotyczna sekcja
rytmiczna oraz odstręczające wokale nie zachęcają do słuchania. Jednakże warto
się przemóc, ale aby zrozumieć trzeba cierpliwości, ponieważ prymitywność tego
materiału jest złudna, a prawdziwa jego istota jest całkiem wysublimowana i na
wskroś zła. Polecam.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz