niedziela, 19 maja 2024

Recenzja Vredehammer „God Slayer”

 

Vredehammer

„God Slayer”

Indie Recordings 2024

Lubicie efektowne granie? Takie, gdzie produkcja jest czyściutka, selektywność ostra niczym telewizyjny obraz w 5K? Kiedy gitary zapodają dynamiczne riffy, które swą dobitnością i melodyjnością chwytają za gardło i powodują, że serce rośnie? Wszystko podbija rewelacyjnie pracująca perkusja, dobitne linie basu, a klimatu dopełniają monumentalne wstawki na klawiszach i buńczuczne wokale? Jeśli tak, to uważajcie, bo 24 maja pojawi się najnowsza płyta Vredehammer, a ona jest z pewnością dla Was. To już czwarty krążek tego powstałego w 2009 roku projektu, a moje pierwsze z nim spotkanie. Odpowiedzialny za wszystkie instrumenty na tym albumie Per Valla, oprócz beczek, za które wskoczył sam Nils „Dominator” Fjellström, stworzył mocny i chwytający za gardło black-death metal w ujęciu estradowym. Nie darmo był nominowany do norweskiej nagrody Grammy, gdyż w moim mniemaniu może uchodzić za tamtejszego odpowiednika Behemoth. Norweg komponuje dopracowaną w każdym calu muzykę, w której nie ma zbiegów okoliczności. Tutaj każdy dźwięk, dowolnie wybrany akord i pojawiające się w odpowiednim tremolando, a także syntezatory nie są przypadkowe. Dobrze przemyślane kostkowanie, w którym poszczególne techniki gry wzajemnie się przenikają i płynnie przechodzą z jednej w drugą mają konkretne zadanie. Zbudować zwartą i ekspansywną falę uderzeniową, która poza swoimi niszczycielskimi właściwościami będzie łatwo wpadać w ucho i przy tym żonglować naszymi emocjami. Bezustannie zmieniające się tempa z naciskiem na to średnie, wzmacniają siłę przekazu jak i również szereg środków jak na przykład pogłos, którego użyto na „God Slayer” nie tylko przy okazji wokali, ale także podczas niektórych tremolo. Są one oczywiście umiejscowione w odpowiednich momentach, nadając groźnego i nieco rytualnego klimatu. Bardzo dobrze wyprodukowany i podany w bajeranckim stylu poczerniony decior, który swojego mainstreamowego usposobienia nie da rady w żadnym razie się wyprzeć, ale też chyba go się nie wstydzi. Czy to dobrze, czy źle… nie wiem. Ja nie gustuję, ale sprawdźcie.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz