czwartek, 16 maja 2024

Recenzja JOURS PÂLES „Dissolution”

 

JOURS PÂLES

„Dissolution”

Les Acteurs de L’Ombre Productions 2024

 


Bardzo ciekawe materiały spływają ostatnio do redakcji Apocalyptic Rites z francuskiej Les Acteurs de L’Ombre Productions. Spora część z nich wpada w moje łapy, co cieszy mnie niezmiernie, ale ja nie o tym teraz chciałem skreślić tu parę słów. W tej chwili mam zamiar choć trochę przybliżyć Wam sylwetkę zespołu Jours Pâles, a okazją ku temu jest przewidziana na 10 maja premiera ich trzeciego, pełnego longa zatytułowanego „Dissolution”. Nadmienię jednak najpierw, że horda Jours Pâles wykształciła się niejako z grupy Asphodèle, która to zakończyła swą działalność wydanym w 2019 roku albumem zatytułowanym właśnie „Jours Pâles”. Przechodząc zaś do muzyki, jaką znajdziemy na najnowszym krążku Francuzów, to stanowi ona bardzo sprawnie i ciekawie sklecony amalgamat zimnego, surowego Black Metalu lokalnej szkoły gatunku z atmosferycznym Post-Black Metalem o dość mocno depresyjnym wydźwięku. Dźwięki, jakie wypełniają tę produkcję, czerpią z przynajmniej kilku estetyk i nurtów, a sami muzycy stosują wielorakie techniki, aby to osiągnąć. Uderzenie beczek na ten przykład poczujecie, niczym mocarny cios w splot słoneczny, a zagęszczone linie basu potrafią połamać żebra. Przeszywające wiosła natomiast krążą hipnotycznie w szalonych, szatańskich baletach. Raz wiją się, przyjmując postać jadowitych węży, które kąsają boleśnie, bądź z wściekłością szarżują szybkimi, nieustępliwymi, trzewnymi uderzeniami, innym razem niczym Diabelskie harfy, migoczą mocno eterycznymi, mizantropijnymi riffami, bądź uciskają konkretnie ciężkimi, przytłaczającymi pasażami o minorowym, doprawionym goryczą, nierzadko niepokojąco pesymistycznym obliczu. Wielowątkowe, często kruche linie wioseł w wykonaniu Stéphane’a naprawdę robią wrażenie. Czarują swym transowym charakterem, zmuszają w pewien sposób do refleksji, lecz i przyłożyć siarczyście potrafią, więc naprawdę warto się w nie zagłębić. Uzupełniają je wyśmienite partie solowe, które w tym iście derwiszowym, muzycznym wirze stanowią integralną i bardzo ważną jego część. Istotnym aspektem tej produkcji są także emocjonalne wokale, które na niej usłyszymy. Zarówno agresywne, kipiące gniewem partie, jak i żarliwy, udręczony śpiew, czy też czyste (męskie i damskie) głosy o obrzędowym szlifie dodają tej płycie dodatkowych pokładów mroku i przygnębiającej atmosfery. Całość uzupełniona jest subtelnym dotknięciem parapetu, który, choć może nachalnie nie pcha się na afisz, to jednak robi robotę. Okazuje się, że Blade Dni (tak można przetłumaczyć nazwę zespołu) na „Dissolution” wcale nie są blade. Muzyka z tej płyty pełna jest pasji i kipi wręcz nihilistycznymi emocjami. Naprawdę ciekawa i intrygująca płyta, której warto poświęcić czas i uwagę. Nie należy się jednak przy niej spieszyć. W pośpiechu zbyt dużo możemy tu bowiem  przeoczyć. Tak więc w przypadku tego krążka drogi słuchaczu zdecydowanie spiesz się powoli.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz