środa, 1 maja 2024

Recenzja Dauþuz „Uranium”

 

Dauþuz

„Uranium”

Amor Fati 2024

Nigdy jak byłem szczylem nie chciałem zostać górnikiem. Zawód ten jak i ta dziedzina przemysłu również jak świat światem nie leżały w polu moich zainteresowań. Dlatego pewnie pierwszy raz i przy tym przypadkowo spotykam się z tą niemiecką kapelą, która gra Mining Black Metal. Duet ten bowiem żywo interesuje się historią europejskiego górnictwa i w oparciu o ten temat tworzy czarcią, a może raczej hawierzową sztukę. Trzydziestego kwietnia ukaże się ich już szósty album, w którym poruszają historię wydobywania przez Sowietów uranu na terenach byłego NRD nic więc dziwnego, że płytę zaczynają dźwięki licznika Geigera. Muzyka w wykonaniu Niemców to dość refleksyjnie i dramatycznie potraktowany black metal, próbujący przedstawić bolesne losy ludzi skazanych na popromienny koszmar, którego efektem było kopanie tego radioaktywnego pierwiastka. Taki też charakter posiada te sześć utworów umieszczonych na „Uranium”. Są one wypełnione smutnymi i epickimi tremolando, które obdarzone zostały przez swych twórców tytanicznymi melodiami, takimi jak tylko ta nacja potrafi chyba z siebie wycisnąć. Poza tymi formami Dauþuz potrafi także ostro przypieprzyć, przyspieszając tempo i wybuchając kanonadą wściekłych riffów w towarzystwie łomoczącej perkusji. Klimatyczne i niezwykle nastrojowe zwolnienia również znalazły swoje miejsce w poszczególnych kompozycjach, ubierając to wydawnictwo w urzekającą beznadziejność i grozę. Atmosferyczność i melancholijność „Uranium” doskonale podkreślają różnorodne wokale, których dostajemy całą gamę, bo rozciągają się od melodeklamacji, poprzez czyste i wzniosłe zaśpiewy do zaciętych warknięć. Ich wielość uwypukla też pewien dualizm w black metalu Dauþuz, który objawia się w zestawieniu ponurych akordów z tymi „wagnerowskimi” chwytliwościami, co ugruntowuje efekt tragizmu muzyki tych dwóch Germanów. Black metal stworzony w oparciu o wzorce drugiej fali, lecz zawierający wiele współczesnych elementów i posiadający unikalny wydźwięk, który wynika z oryginalnego zestawienia ze sobą depresyjności, histeryczności, a także diabelskiej agresywności i niemieckiego etosu. Jeśli lubicie black metal i interesujecie się sztolniami i szybami, a Waszą ulubioną lekturą w dzieciństwie był „Łysek z pokładu Idy” to bierzcie bez wahania.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz