NEBELKRÄHE
„Ephemer”
Crawling
Chaos 2023
Nebelkrähe to niemiecka horda,
która w swej twórczości skupia się na mrocznej filozofii postrzeganej przez
pryzmat głębi i skomplikowanej natury ukrytych, ludzkich namiętności. I tak
skupiają się ci panowie z Bawarii nad owymi, niełatwymi tematami od prawie 17
lat. Wydali wcześniej dwa, pełne albumy, a ostatni kwartał roku 2023 przyniósł
w zębach ich trzecią, dużą płytkę, która traktuje o ulotności życia człowieka i
fakcie, że nic nie trwa wiecznie i może skończyć się równie szybko i
niespodziewanie, jak się zaczęło. Cóż, to, co próbują przekazać nam tu Niemcy w
warstwie tekstowej, wiedziałem już dawno temu (tak, jak pewnie i większość z
Was), niemniej muzyka, jaka otacza ów przekaz jest całkiem niezła. Obcujemy tu
bowiem z klimatyczną odmianą Black Metalu, a w zasadzie to Post-Black Metalu
artykułowanym wokalnie w barbarzyńskim języku niemieckim, co paradoksalnie
dodaje tej płycie niezgorszego pazura (nawet, jeżeli nie do końca jesteśmy w
stanie zrozumieć teksty zespołu o poetyckim szlifie, co zresztą specjalnie mnie
nie dziwi, bo ja prosty chłopak ze wsi jestem i na psychologii się nie znam). O
muzyce co nieco jednak wiem(a przynajmniej tak mi się wydaje), więc pozwólcie,
że właśnie na tym właśnie aspekcie „Ephemer” skupię się w głównej mierze. Tak
więc, jak już powiedziałem, ostatnią jak na razie, pełną płytę Nebelkrähe
wypełniają dźwięki, które balansują na pograniczu eterycznego Black i
Post-Black Metalu. Jak to w większości takich przypadków bywa, pierwsze skrzypce
grają tu wiosła, choć i ulotne, a jednak wyraziste, operujące na kilku
poziomach linie basu, jak i posiadające odpowiednią gęstość bębny robią robotę
i są tu nie od parady. Gitary to jednak niezaprzeczalnie crème de la crème
tego krążka. Prócz typowych, czarcich tekstur, operują wyśmienitymi,
przygnębiającymi zagrywkami rodem z nastrojowego, zadymionego Rocka, czy
progresywnymi, zorientowanymi na jesienną zadumę pasażami w odcieniach sepii, a
i wycieczki w stronę muzyki Pop także im się zdarzają. Z owym, nieco lżejszym,
nastawionym na budowanie melancholijnego klimatu wiosłowaniem i wijącymi się,
żywymi, gitarowymi melodiami idealnie korelują wyśmienicie wplecione tu
instrumenty dęte (puzon, trąbka), a także akordeon, wiolonczela, harmonijka
ustna i cymbały wszelakiego asortymentu. Atmosferyczną warstwę instrumentalną
tego krążka uzupełniają najczęściej agresywne (choć nie tylko), emocjonalne
wokale. Czuć w nich pewien chłód, charakterystyczny, germański, wypełniony
goryczą feeling, jak i negatywne wibracje.„Ephemer” to niewątpliwie płyta
ciekawa, z którą wnikliwi słuchacze spędzą przynajmniej kilka długich wieczorów
rozgryzając egzystencjalne zagadki i zastanawiając się nad odwiecznym
dylematem, co było pierwsze, jajko, czy kura? Ja preferuję zdecydowanie
prostsze sytuacje, jak i bardziej bezpośrednią muzykę, zatem trzy odsłuchy
wystarczyły, abym przekonał się, że to płytka nie dla mnie. Doceniam jednak
umiejętności i szanuję wysiłek muzyków, jaki niewątpliwie włożyli w tę
produkcję. Dla wszystkich myślicieli dumających przy muzyce nad znikomością
chrabąszcza album do obowiązkowego zakupu, dla reszty wg uznania.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz