wtorek, 21 maja 2024

Recenzja Diabolic Oath „Oracular Hexations”

 

Diabolic Oath

„Oracular Hexations”

Sentient Ruin Laboratories 2024

Diabolic Oath to stosunkowo młody twór, bowiem datujący swoje zaranie na rok dwa tysiące osiemnasty. Nie mniej jednak w międzyczasie, panowie zdążyli wypluć już z siebie dwie demówki, pełniaka i split. Nie wiem, nie słyszałem, zajmę się zatem materiałem pełnometrażowym numer dwa. Bez zabawy w przedmowy czy inne zbędne pierdololo, „Oracular Hexations” to wpierdol jak ta lala, dokładnie w takim stylu jaki uwielbiam. Czyli po kolei. Chłopaki nie silą się na jakieś ekwilibrystyczne wynalazki. Tempo trzymają szybsze, przeplatając średnim. Zapewne dość mocno gra im na duszy Portal, co udowadniają dzikimi, tasującymi się tremolo riffami o zegarowym zabarwieniu, jakże charakterystycznym dla Australijczyków. Żeby jednak nie było, że bezczelnie rżną i nic poza tym, no nie. Sporo w ich kompozycjach mocnych przyspieszeń i patentów zahaczających nawet o klasyczny thrash. Są to co prawda jedynie dodatki, ale wyraźnie słyszalne. Tak samo jak mocne akcenty dathmetalowe, czerpiące głęboko z klasyki sceny europejskiej czy zamorskiej. Przede wszystkim jednak nagrania te pulsują mrokiem. Czuć w nich ciężar i maksymalne przytłoczenie. Monotonne, zapętlone harmonie tłuczą mózg na krwawą papkę. Jednocześnie muzyka ta ma w sobie bardzo silny rytualny posmak, jest duszna i złowieszcza. Diabolic Oath w bardzo naturalny sposób potrafią stworzyć swoją własną miksturę z powszechnie dostępnych, klasycznych składników, w taki sposób, by wchłaniała się powoli, acz intensywnie, zatruwając po chwili cały organizm. Jeśli dodam, że nagrania te brzmią bardzo gęsto i przytłaczająco, to jasnym jest, iż „Oracular Hexations” słucha się z wielkim uśmiechem na twarzy Może ten mini nie zawojuje końcoworocznych podsumowań, lecz na pewno każdemu maniakowi gruzowych dźwięków sprawi olbrzymią przyjemność. Warto sprawdzić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz