czwartek, 2 maja 2024

Recenzja Reversed „Wildly Possessed”

 

Reversed

„Wildly Possessed”

Invictus Productions (2024)

Nie wierzyłem, że kanadyjski Reversed wyda jeszcze kiedykolwiek jakieś tchnienie. Po wydanej w 2018 roku Epce „Widow Recluse” grupa zaliczyła jedynie dwuutworowe demo dwa lata temu, ale oczy i uszy metalowego światka i tak były raczej zwrócone na wieści o nowej, zbyt długo wyczekiwanej płycie Mitochondrion, której to pałker również udziela się w Reversed. Nowej płyty Mitochondrion nie ma i nie wiadomo czy będzie, ale pełny debiut Reversed ujrzy światło dzienne za niecały miesiąc. Mając w pamięci jak duże wrażenie zrobiło na mnie „Widow Recluse” moje oczekiwania wobec „Wildly Possessed” były ogromne. Niestety zderzenie z nimi było tragiczne w skutkach już w pierwszym kontakcie. Nie, że Kanadyjczycy wysmażyli słaby album, bo tak nie jest, ale po raz wtóry przekonuję się, że muzyka musi trafić w swój czas i moment. Nie tak dawno pisałem o debiucie chilijskiego Uttertomb, który trochę nie dowiózł mi tego, co zapamiętałem przy okazji ich minialbumu „Necrocentrism”. I tutaj mam podobny casus. „Widow Recluse” było dziką, pełną niedopowiedzeń i złowrogiej atmosfery wariacją na temat pierwocin metalu ekstremalnego, tyle, że w wykonaniu doświadczonych muzyków, którzy grać potrafią. Było w tym wydawnictwie coś absolutnie wyjątkowego i nieuchwytnego. Niestety nie odnajduje tego na „Wildly Possessed”. Reversed dostarczyło po prostu niespełna 35 minut surowej mieszkanki black, death i thrash metalu, solidnej, ale pozbawionej błysku i pierwiastka wyjątkowości. Pozornie wszystko jest na miejscu, wszystko jest sprawnie zagrane, całość brzmi bardzo klasycznie, ale kompletnie nie wyczuwam w tym pierwiastku zła, obłędu, nieuchwytności. Pytanie, czy poprawne, solidne wydawnictwo to jest coś czego oczekiwaliśmy od Reversed. Ja zapewne w ogóle nie zwróciłbym uwagi na ten materiał gdyby nie logo zdobiące okładkę, a tym roku wyszło kilka płyt, które lepiej poradziły sobie z podobną stylistyką by wspomnieć chociaż indonezyjskie Exhumation, Crucifier nie zapominając o przewspaniałej płycie niemieckiego Drowned. Czy więc jestem rozczarowany nowym krążkiem Reversed? Tak. Bo oczekiwał dużo więcej i wiem, że tych gości na to stać. Wiem też, że parę innych kapel dowiozło mi podobny towar lepszej jakości, choć wcale na nich nie liczyłem. Zapewne Ci, którym mało tego typu klimatów będą zadowoleni, ale myślę i oni nie będą się nad tym wydawnictwem rozpływać.

 

                                                                                                                                             Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz