wtorek, 7 maja 2024

Recenzja EFRAAH ENHSIKAAH „One Thousand Vultures Waiting To Be Fed”

 

EFRAAH ENHSIKAAH

„One Thousand Vultures Waiting To Be Fed”

Osmose Productions 2023

Jak to bardzo często bywa w przypadku jednoosobowych projektów muzycznych, Efraah Enhsikaah to dosyć enigmatyczny hord i próżno szukać o nim bardziej szczegółowych informacji. Wiadomo jedynie, że grupa pochodzi ze Zjednoczonego Królestwa, włada nią niepodzielnie niejaki… Efraah Enhsikaah i prawie pół roku temu ukazał się pierwszy, pełny jej album. Tak więc „One Thousand Vultures…” to trochę ponad 41 minut dobrego, rzetelnego, Klimatycznego Black Metalu. Wszystko osadzone jest tu głęboko w standardach II fali gatunku, więc zarówno ciężko uderzająca sekcja, jak i zimne, transowe riffy, że o bluźnierczych wokalach (za które częściowo odpowiada udzielający się gościnnie na tym krążku Meyhna’ch znany m.in. z Hell Militia i Mütiilation) już nie wspomnę, trzymają poziom i potrafią przeorać konkretnie. Całość uzupełnia gustownie użyty, nasiąknięty ciemnością klawisz i akustyczne akcenty, które uwypuklają zagęszczony, mroczny feeling tego krążka. Zaprawdę przyjemnie konsumuje się te dźwięki i choć smak ich jest już większości doskonale znany, to niestrawności absolutnie nie wywołują, zwłaszcza, że doprawione są one odrobiną rytmicznych kontrapunktów, niemal rockowych melodii zanurzonych w szorstkim brzmieniu, oraz ptasich sampli (mam na myśli odgłosy żerujących kruków). Raz bliżej muzyce Efraah Enhsikaah do twórczości Bathory, Falkenbach, Thyrfing, czy Graveland, innym razem obiera ona kurs na dźwięki znane z płyt Primordial, Winterfylleth, Tulus, bądź wczesnego Enslaved, jednak wszystko jest na tej płycie spójne, zwarte, przemyślane i przede wszystkim nigdy nie usłyszymy tu żadnej zrzynki z wymienionych powyżej zespołów. Zbierając zatem wszystko zusammen razem do kupy,  wychodzi mi, że „Tysiąc Sępów Czekających Na Nakarmienie” to bardzo rzetelny kawałek intensywnego, ponurego, niezgorzej hipnotyzującego Black Metalu, któremu warto poświęcić trochę naszego drogocennego czasu. Fani klimatycznej czerni mogą natomiast łykać ten album, nomen omen w ciemno i specjalnie się nie zastanawiać.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz