sobota, 18 maja 2024

Recenzja Abominablood „Darkness In Planetary Transmutation”

 

Abominablood

„Darkness In Planetary Transmutation”

Putrid Cult 2024

Abominablood w stajni Putrid Cult już się wcześniej pojawił za sprawą wznowienia kompilacji demówek kilka lat wstecz. Najwyraźniej współpraca się obu stronom spodobała, dzięki czemu możemy dziś cieszyć się nowym albumem tego projektu, wydawanym pod szyldem krajowego labelu. Jest to już trzeci album muzyka kryjącego się pod pseudonimem L. Warpig Venemous, a odpowiadającego tutaj za całokształt. „Darkness In Planetary Transmutation” otwiera intro, będące niczym ciemne chmury nadciągające w błyskawicznym tempie zza horyzontu i spowijające nieboskłon. Zaraz potem następuje mocne uderzenie w postaci war / death metalowej nawałnicy o klimacie bardzo gruzowym. Linie energetyczne zostają zerwane, drzewa łamią się niczym zapałki a woda występuje w brzegów rzek. Coś w ten deseń. Argentyńczyk nie bawi się w wysublimowane metody, tylko napierdala śmierć metalem w bardzo prostej postaci, w jednym wyłącznie celu. By zniszczyć wszystko. Z jego twórczości wylewa się wściekłość, która z minuty na minut, niczym trąba powietrzna, kumuluje swoją niszczycielska  siłę. Podobnie do rzeczonego zjawiska, chwilami zwalnia, dając pozorne poczucie bezpieczeństwa, jednak za chwilę powraca, by uderzyć jeszcze mocniej. Abominablood to twór z rodzaju tych najbardziej bezkompromisowych. Nawet przewijające się w kompozycjach fragmenty ambientowe są w tym przypadku wyjątkowo mroczne i maksymalnie duszne. Ową duchotę da się także odczuć w mocno przybrudzonym brzmieniu, najbardziej kojarzącym się z zespołami śpiewającymi o wojnie, napalmie i maskach gazowych. Mocno dudni tutaj bas, a głębokie beczki pędzą przy akompaniamencie głośno brzdękających blach. Gdzieś tam w tle przemknie chwilami ledwo zauważalne podkreślenie klawiszem, obłąkane, wypluwające swoje frazy partiami wokale przeplotą szamańskie szepty, tudzież katakumbowe chórki, aż się zbiera na wymioty. Awangardy w tym tyle, co w jajcach nasienia po stosunku, ale satysfakcja podobna do tej, która owemu aktowi towarzyszyła. Takich wydawnictw się spodziewam, i takich oczekuję od Putrid Cult. Widzę, że po lekkim letargu pan dowódca wrócił na właściwe tory, co mnie w chuj cieszy. Chce wincyj! Wincyj, kurwa!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz