Abominablood
„Darkness In Planetary Transmutation”
Putrid Cult 2024
Abominablood w stajni Putrid Cult już się wcześniej pojawił za sprawą wznowienia
kompilacji demówek kilka lat wstecz. Najwyraźniej współpraca się obu stronom
spodobała, dzięki czemu możemy dziś cieszyć się nowym albumem tego projektu,
wydawanym pod szyldem krajowego labelu. Jest to już trzeci album muzyka
kryjącego się pod pseudonimem L. Warpig Venemous, a odpowiadającego tutaj za
całokształt. „Darkness In Planetary Transmutation” otwiera intro, będące niczym
ciemne chmury nadciągające w błyskawicznym tempie zza horyzontu i spowijające
nieboskłon. Zaraz potem następuje mocne uderzenie w postaci war / death
metalowej nawałnicy o klimacie bardzo gruzowym. Linie energetyczne zostają
zerwane, drzewa łamią się niczym zapałki a woda występuje w brzegów rzek. Coś w
ten deseń. Argentyńczyk nie bawi się w wysublimowane metody, tylko napierdala
śmierć metalem w bardzo prostej postaci, w jednym wyłącznie celu. By zniszczyć
wszystko. Z jego twórczości wylewa się wściekłość, która z minuty na minut,
niczym trąba powietrzna, kumuluje swoją niszczycielska siłę. Podobnie do rzeczonego zjawiska,
chwilami zwalnia, dając pozorne poczucie bezpieczeństwa, jednak za chwilę
powraca, by uderzyć jeszcze mocniej. Abominablood to twór z rodzaju tych
najbardziej bezkompromisowych. Nawet przewijające się w kompozycjach fragmenty
ambientowe są w tym przypadku wyjątkowo mroczne i maksymalnie duszne. Ową
duchotę da się także odczuć w mocno przybrudzonym brzmieniu, najbardziej
kojarzącym się z zespołami śpiewającymi o wojnie, napalmie i maskach gazowych.
Mocno dudni tutaj bas, a głębokie beczki pędzą przy akompaniamencie głośno
brzdękających blach. Gdzieś tam w tle przemknie chwilami ledwo zauważalne
podkreślenie klawiszem, obłąkane, wypluwające swoje frazy partiami wokale
przeplotą szamańskie szepty, tudzież katakumbowe chórki, aż się zbiera na
wymioty. Awangardy w tym tyle, co w jajcach nasienia po stosunku, ale
satysfakcja podobna do tej, która owemu aktowi towarzyszyła. Takich wydawnictw
się spodziewam, i takich oczekuję od Putrid Cult. Widzę, że po lekkim letargu
pan dowódca wrócił na właściwe tory, co mnie w chuj cieszy. Chce wincyj! Wincyj,
kurwa!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz