AUTOPSY
„Ashes, Organs, Blood and
Crypts”
Peaceville
Records 2023
Rok
2023 nie zapisał się może złotymi zgłoskami w historii Metalu Śmierci, lecz
niewątpliwie można mu przyznać kilka Gwiazdek Michelin. Wyborne albumy wydali
bowiem w tym, zdechłym już kilka miechów temu roku zarówno młodzi gniewni, jak
i starzy mistrzowie gatunku. Autopsy zaliczymy oczywiście do grupy
mistrzowskiej, wszak to prawdziwi weterani i jedni z prekursorów krwawego,
zalatującego zgnilizną Death Metalu. Bez mała 35 lat na scenie, wydawnictw
tyle, że trudno nie pomylić się przy ich pobieżnym liczeniu. Czy zatem
dziesiąty ich album długogrający, który ukazał się Anno Bastardi 2023, będzie miał nadal coś do zaoferowania? A żebyś
kurwa wiedział jeden z drugim! „Ashes, Organs, Blood and Crypts” to płytka,
która po prostu w chuj rozpierdala, oczywiście zaraz potem, gdy rozerwie Cię na
strzępy. Mnóstwo tu klasycznie chorych patentów, z których od zawsze słynęło
Autopsy, a woń rozkładu, jaka bije z tej płytki, przyprawia wręcz o odruchy
wymiotne. Korzenna, można nawet powiedzieć, że pierwotnie surowa, gęsta sekcja
rytmiczna z galopującymi, brudnymi beczkami i niesamowitymi, wyrazistymi,
wywracającymi trzewia liniami basu wgniata w podłoże z niebywałym
okrucieństwem. Cztery struny Grega Wilkinsona naprawdę miażdżą tak, że z
organów wewnętrznych zostaje krwawy pasztet. Wiosła panów Cutlera i Coralles’a
szyją grubo i zawiesiście, a przy tym ich zapadające w pamięć, tłuste riffy,
jak i cuchnące zepsutym mięsem, zaropiałe, wzburzone linie melodyczne, oraz
wijące się, przestrzenne, przesycone atmosferą horroru klasy B partie solowe
sprawiają, że rozpuszczają się tkanki mózgowe, a gałki oczne wpływają z
oczodołów. Wokale Chrisa Reiferta są natomiast tym razem nieco bardziej
skupione, jednak równie zaciekłe, obłąkane i przesiąknięte wszelakim
plugastwem, jak ponad trzy dekady temu wstecz. Tyle, jeżeli chodzi o
klasycznie niszczące aspekty tego albumu. Jak się więc domyślacie, przejdziemy
teraz do mniej oczywistych, często zakamuflowanych pod warstwami mięcha i
flaków elementów tej płytki (a jest ich tu niemało). W „Well of Entrails”
panowie odwołują się do klasycznego Doom Metalu spod znaku Candlemass, a „Marrow
Fiend” posiada feeling gitarowych pojedynków Iron Maiden. Duch Slayera unosi
się wyraźnie nad „Bones to the Wolves”, a dzika furia Dark Angel uwidacznia się
w „DeathIs The Answer”. Panowie wykorzystali także na tej produkcji struktury
charakterystyczne dla złośliwego, szorstkiego HC/Punka, czy zapiaszczonego Stoner
Rocka, wszystko to jednak genialnie umocowali w śmiertelnych, przegniłych
teksturach muzycznych starej szkoły. „Prochy, Organy, Krew i Krypty” udowadnia
dobitnie, że Chris i spółka są niezrównani w swoich chorych talentach i nawet
po tylu latach mają z grania totalny fun i nikt im kurwa nie podskoczy. Kończąc
więc ten mój przydługi wywód, powiem
tak: wielu stara się grać chory, jebiący zgnilizną i ropnymi wydzielinami Death
Metal, a i tak zawsze wygrywa Autopsy.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz