Mortal Wound
„Anus Of The World”
Dark Descent Records (2024)
Kalifornijski
Mortal Wound to relatywnie młoda formacja, która dała się poznać
deathmetalowemu podziemiu demówką „Forms Of Unreasoning Fear” oraz splitem z
Gutless. Teraz, za sprawą Dark Descent Records mamy możliwość zweryfikowania
potencjału grupy za sprawą debiutanckiego krążka „Anus Of The World”. Pod tym
mocno humorystycznym tytułem i mocno oczojebną, chujową okładką kryje się kilka
bardzo smakowitych ochłapów. Mortal Wound uprawia bowiem kompletnie
nieoryginalny i cholernie fajny death metal spod znaku wczesnego Cannibal
Corpse. Brak własnego stylu w tym przypadku wcale nie jest zarzutem, bo Mortal
Wound w żaden sposób nie wydają się być kolejną retrokapelą, która z
premedytacją i wyrachowaniem próbuje grać w określonym stylu. Słuchając „odbytu
świata” cały czas towarzyszyło mi uczucie, że obcuję z kompletnie
niewymuszonym, bardzo naturalnym materiałem, jakby żywcem wyjętym sprzed
trzydziestu kilku lat. To, że ekipa z zachodniego wybrzeża Stanów nie sili się
na eksplorowanie i poszukiwanie własnego języka nie rzutuje na jakość nagrań.
Iście barnesowski bulgot, mnóstwo chwytliwych riffów, proste kompozycje i
mięsiste, ale dalekie od modnego brzmienie plasują pierwszy długograj Mortal Wound
w grupie wydawnictw pokroju debiutu Rotheads czy ostatniego Torture Rack, gdzie
wszystkie ograne patenty czarują naturalizmem, a wszelkie mankamenty są raczej
wbudowanym w całość atutem dającym świadectwo autentyczności. Oczywiście –
Mortal Wound to nie ten poziom wykonawczy co ekipa Alexa Webstera, a i od
strony kompozycyjnej jest tu prościej. Na upartego można doszukiwać się wpływów
Mortician, Impetigo, Corpus Rottus czy kilku innych zespół, którym tematyka
tanich horrorów nie jest obca. Można zaryzykować stwierdzenie, że „Anus Of The
World” to płyta kompletnie nieistotna dla gatunku, bo słyszeliśmy takie granie
setki razy, ale co z tego skoro jest to nagranie fajne, którego słucha się
wybornie. Czy potrzeba coś więcej? Ta płyta żadnych końcoworocznych list nie
podbije i w żadnych annałach metalu śmierci się nie zapisze, ale gwarantuję, że
jeśli ktoś ubóstwia tego typu granie, ten będzie tym wydawnictwem bardzo
usatysfakcjonowany.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz