czwartek, 30 maja 2024

Recenzja GINNUNGAGAP „Heliacal Arising”

 

GINNUNGAGAP

„Heliacal Arising”

Signal Rex 2023

Ginnungagap to Portugalski hord, o którym wiadomo, tyle, że jest, wydał jak dotąd trzy materiały i że należy obok m.in. Nox Insultum, Ordem Satânica, Lycanthropic Winter Moon, czy Voëmmr  do tajnego stowarzyszenia Aldebaran Circle. Z owym stowarzyszeniem to też ciekawa sprawa jest, niby tajne, skryte i podziemne, a w zasadzie wiedzą o nim wszyscy i nazwa owego kręgu wykorzystywana jest powszechnie w materiałach promocyjnych zespołów doń należących. Tajna organizacja pełną gębą, nie ma co. Zostawmy jednak ten temat, gdyż nie owym szemranym kręgiem będę się tu zajmował. Teraz mam zamiar przybliżyć Wam choć trochę muzykę, jaka znajduje się na pierwszym, pełnym albumie Ginnungagap zatytułowanym „Heliacal Arising”. Tak więc rzeczony krążek zawiera troszkę ponad 40 minut surowego, mizantropijnego, ponurego Black Metalu o zdecydowanie klasycznych konotacjach. Siedem zawartych tu wałków w dużej mierze przypomina mi pierwsze wydawnictwa Satyricon, Gorgoroth, Carpathian Forest, jak i Mayhem. Każda z piosenek została zaprojektowana w odpowiednio prosty, czasami wręcz minimalistyczny sposób i skupia się przede wszystkim na ciężkiej, smolistej sekcji rytmicznej, zimnych, hipnotycznych wiosłach, diabolicznych wokalach i pierwotnie mrocznych partiach parapetu. Mimo owego minimalizmu „Heliacal…” zawiera ogromne pokłady lodowatego powiewu skandynawskiej II fali, oraz wiele niuansów i na pozór drobnych szczegółów, które budują budzący grozę, nasycony ciemnością, zawiesisty klimat tego krążka. Ową atmosferę, jak i prawdziwie diabelskie oblicze zawartych tu dźwięków podkreśla głęboko zrównoważona, organiczna interakcja pomiędzy zapętlonymi tonami jadowitych riffów, a majestatycznymi falami klawiszowej mgły i rezonującymi złowieszczo warstwami neurotycznych, obskurnych wokaliz. Nie spodziewałem się, że aż tak zbeszta mnie ten krążek. Bardzo dobra płytka z umocowanym w tradycji gatunku, mizantropijnym, plugawym, cudownie ohydnym Black Metalem. Bez dwóch zdań musi ona zająć należne jej miejsce w mojej przepastnej kolekcji. Z ciekawością czekam, co będzie dalej.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz