środa, 1 maja 2024

Recenzja AS THE SUN FALLS „Kaamos”

 

AS THE SUN FALLS

„Kaamos”

Theogonia Records 2024

 


Do kuriozalnych wręcz sytuacji dochodzi czasem, gdy bez odpowiedniej wiedzy chcemy zbyt szybko połączyć kropki. Zderzenie z rzeczywistością bywa wówczas tyleż bolesne, co zaskakujące, a bywa, że i wstydliwe. Otóż wyobraźcie sobie, że parząc jednie na okładkę drugiego, pełnego albumu As The Sun Falls uroiłem sobie, że grupa ta musi pochodzić z Finlandii i grać słodziutki, lukrowany obficie, nowoczesny Melo Death Metal dla grzecznych, w ząbek czesanych, pluszowych misiów. Jak się okazało, me niczym niepoparte fantasmagorie częściowo się potwierdziły, a za drugą część szybko dostałem chlapacza w ryj. Wyszło na jaw bowiem, że As The Sun Falls to zespół założony w Szwajcarii, który ostatecznie jednak osiadł w Finlandii, lecz ich muzyka zdecydowanie wykracza poza ramy Melodyjnego Metalu Śmierci. Dźwięki, jakie znajdziemy na tym krążku, nie są łatwo przyswajalną, mdłą papką, mają charakterystyczny, północny klimat, moc i bez dwóch zdań potrafią wystosować w krocze solidnego kopniaka. Zainspirowana mistycznym okresem najbardziej zimnych miesięcy „Noc  Polarna” to hipnotyzująca eksploracja urzekających, zamarzniętych, nierzadko prawie niedostępnych krajobrazów kraju tysiąca jezior, która dla wielu będzie także wejrzeniem w głąb swej duszy i swoistym katharsis. Jeżeli zaś chodzi o aspekty czysto muzyczne, to obcujemy tu z atmosferyczną frakcją Death/Doom Metalu, która w równej mierze nasycona jest zadziornymi, jadowitymi melodiami pokrytymi progresywną patyną, co i przygniatającymi, transowymi, mrocznymi strukturami, oraz melancholijnymi harmoniami. Sekcja rytmiczna sanowi tu niemal monumentalną jedność i zarówno beczki, jak i soczysty bas zachowują niemal idealny balans pomiędzy wolniejszymi, przytłaczającymi teksturami, a zdecydowanie bardziej dosadnymi, śmiertelnymi rytmami. Wyśmienitą robotę robią tu także wokale, wzmacniające wydatnie klimat tego materiału (zwłaszcza zamarynowane ciemnością, grobowe, acz zrozumiałe growle niszczą konkretnie), jak i gustowny klawisz włączający się do gry idealnie wtedy, kiedy trzeba. „Kaamos” to jednak album przede wszystkim gitarowy. To właśnie wiosła grają tu pierwsze skrzypce i zapewniają o sile tego albumu. Lauri i Jani szyją na tej płytce doprawdy wybornie, a mnogość technik, które stosują, robi wrażenie. Przepełnione melancholijnymi akcentami melodycznymi, zimne, zahaczające o mizantropię riffy  urzekają, czarują i przykuwają uwagę, ponure, zagęszczone, poczerniałe pasaże cisną fachowo, a doskonałe, chwilami wirtuozerskie partie solowe powodują opad szczęki. Wiosłujący panowie odważnie sięgają w swej grze po wielowarstwowe, progresywne rozwiązania, głębokie, żałobne tonacje, bardziej eteryczne, zamglone linie często wykorzystywane w Post-Black Metalu, czy też osadzone w klasycznym, skandynawskim Heavy Metalu dźwiękowe kreacje, a zaręczam, że to jeszcze nie wszystko. Więcej szczegółów zdradzał jednak nie będę, aby nie popsuć Wam radości z odkrywania ich na tym krążku. Tak więc choćby ze względu na wyśmienite wiosłowanie, czy też wyborną atmosferę mroźnej melancholii warto zgłębić tę produkcję. Bardzo dobry, klimatyczny, melodyjny Death/Doom o skandynawskim szlifie. Ja to kupuję.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz