czwartek, 2 maja 2024

Recenzja Ossilegium „The Gods Below”

 

Ossilegium

„The Gods Below”

Personal Records 2024

Projekt ten w latach 2009-2019 funkcjonował pod nazwą Empyreus. Wydał wtedy trzy epki i po problemach ze składem rozpadł się. Jeden z jego członków, niejaki Nicholas Morgan, po przygodzie z Kommandant namówił innego byłego muzyka tego bandu z Chicago Marcina Widela do wspólnego grania i tak w 2020 roku powstał Ossilegium. Po wysondowaniu rynku epką i singlem, które zapewne spodobały się szerszemu gronu odbiorców, nagrali debiutancką płytę, która przez 43 minuty częstuje nas black metalem. Ci dwaj Amerykanie niesieni fascynacją latami dziewięćdziesiątymi, a zwłaszcza skandynawską drugą falą, zdecydowali się na do tworzenia muzyki w tym właśnie gatunku. Postanowili jednak połączyć ze sobą dwie główne szkoły ówczesnego ujęcia black metalu, czyli norweską i szwedzką. Co z tego wyszło? Ano takie coś bez takiego czegoś, a na poważnie to dość wartki bleczur, w którym melodyjność spotyka się z mrokiem. Innymi słowy to mieszanka zimnych i okresowo chwytliwych tremolo ze stanowczymi, biczującymi riffami, które uzupełnia fantastycznie brzmiący bas i delikatnie wycofana perkusja. Żwawość, kąśliwość oraz harmonijność porównałbym z Dissection, zaś te bardziej zdecydowane i po norwesku bujające akordy zalatują trochę Satyricon podobnie zresztą jak niektóre wysokotonowe artykulacje, a zwłaszcza ich wzniosła i nostalgiczna melodyka, która kojarzy się z motywem z „Mother North”. W tą w gruncie rzeczy niezbyt oryginalną i mało porywającą muzykę Ossilegium wplata sporo klasycznie brzmiących solówek, które podbijają swym charakterem śpiewność „The Gods Below”, a akustyczne wstawki tutaj również występujące trochę ją urozmaicają i wprowadzają nutkę melancholii. Nie ratuje to jednak tego materiału, który w sumie swą lodowatością i ostrością, które osiągnięto poprzez zgrzytliwe brzmienie gitar, zawiera w sobie wszystkie potrzebne cechy, ale niestety nie potrafi przyciągnąć do siebie na dłużej. Nie posiada on tego specyficznego pierwiastka, który swego czasu pomógł zapłonąć północnemu niebu i kościołom. Poprawnie skomponowany black metal, chłodny, trochę zadzierżysty i przede wszystkim melodyjny, a to może się spodobać. Ja po trzech odsłuchach podziękuję.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz