poniedziałek, 20 maja 2024

Recenzja ORV „Calmness Is Pretence”

 

ORV

„Calmness Is Pretence” (Ep)

Iron, Blood and Death Corporation 2024

Wyjątkowo trafną nazwę dla swego zespołu obrał sobie ten węgierski duet. Orv po ichniemu znaczy bowiem tyle, co podstępny, przebiegły, czy nikczemny, i taka też właśnie jest muzyka tego projektu. Black Metal wykonywany przez ten hord, pozornie na wskroś klasyczny, mami bowiem, nęci i zwodzi podstępnie i przebiegle, a do tego hipnotyzuje i z każdą kolejną nutą wciąga coraz głębiej w swe mroczne odmęty. Równie przewrotny i celny jest zresztą także i tytuł ich ostatniego materiału „Spokój Jest Pozorem”. Na pierwszy rzut oka (a w zasadzie ucha) panowie wykonują spokojną, osadzoną mocno na kanonach gatunku, rasową diabelszczyznę, jednak gdy głębiej zanurzmy się w te dźwięki, okaże się, że to tylko pozory, albowiem pod powierzchnią głównego nurtu aż gotuje się od negatywnych emocji i  mizantropijnych wibracji, a gęsty mrok można z tych kompozycji czerpać niemal całymi wiadrami. Jeżeli nieco na bok odłożymy emocje i przyjrzymy się warstwie instrumentalnej, to tu również dużo się dzieje. Prosta z pozoru, surowa sekcja rytmiczna zaskakuje częstokroć nietypowymi i nieoczywistymi rozwiązaniami. Zarówno w grze bębnów, jak i basu można prócz typowego, czarciego uderzenia odnaleźć choćby akcenty rodem z korzennego, trzewnego Death/Doom Metalu, a także bardziej rozmazane, mgliste tekstury spotykane najczęściej na produkcjach Post-Metalowych. Wiosła oczywiście także pod płaszczykiem szycia typowo rogatymi, jadowitymi riffami o melodyjnym szlifie operują na „Calmness…” bardziej złożonymi, intensywnymi rozwiązaniami (i to zarówno pod względem ich struktury, jak i formy), transowymi interakcjami, oraz zniewalającymi harmoniami (czego doskonałym przykładem jest zamykający tę produkcję, powalający „Hollowed Songs”). Warstwa wokalna, najbardziej chyba tradycyjna w swym wyrazie (choć oczywiście tak nie do końca)robi wyśmienitą robotę, dodając głębi sferze instrumentalnej i wtłaczając w nią niesamowitą dawkę ponurego feelingu i nihilistycznych treści. Jak więc widzicie, Orv nie jest kolejnym, typowym, Black Metalowym hordem, hołdującym II fali gatunku (choć, co oczywiste, inspiracji tym okresem w jego muzyce nie brakuje). Ci dwaj jegomoście z Budapesztu mają zdecydowanie więcej asów w rękawach i uważam, że warto pochylić się nad ich twórczością. Pamiętajcie tylko o tym, co pisałem na początku. Przebiegłe, podstępne i nikczemne to jednostki.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz