ORV
„Calmness Is Pretence” (Ep)
Iron, Blood and Death Corporation 2024
Wyjątkowo trafną
nazwę dla swego zespołu obrał sobie ten węgierski duet. Orv po ichniemu znaczy
bowiem tyle, co podstępny, przebiegły, czy nikczemny, i taka też właśnie jest
muzyka tego projektu. Black Metal wykonywany przez ten hord, pozornie na wskroś
klasyczny, mami bowiem, nęci i zwodzi podstępnie i przebiegle, a do tego
hipnotyzuje i z każdą kolejną nutą wciąga coraz głębiej w swe mroczne odmęty. Równie
przewrotny i celny jest zresztą także i tytuł ich ostatniego materiału „Spokój
Jest Pozorem”. Na pierwszy rzut oka (a w zasadzie ucha) panowie wykonują
spokojną, osadzoną mocno na kanonach gatunku, rasową diabelszczyznę, jednak gdy
głębiej zanurzmy się w te dźwięki, okaże się, że to tylko pozory, albowiem pod
powierzchnią głównego nurtu aż gotuje się od negatywnych emocji i mizantropijnych wibracji, a gęsty mrok można z
tych kompozycji czerpać niemal całymi wiadrami. Jeżeli nieco na bok odłożymy
emocje i przyjrzymy się warstwie instrumentalnej, to tu również dużo się
dzieje. Prosta z pozoru, surowa sekcja rytmiczna zaskakuje częstokroć
nietypowymi i nieoczywistymi rozwiązaniami. Zarówno w grze bębnów, jak i basu
można prócz typowego, czarciego uderzenia odnaleźć choćby akcenty rodem z korzennego,
trzewnego Death/Doom Metalu, a także bardziej rozmazane, mgliste tekstury
spotykane najczęściej na produkcjach Post-Metalowych. Wiosła oczywiście także
pod płaszczykiem szycia typowo rogatymi, jadowitymi riffami o melodyjnym
szlifie operują na „Calmness…” bardziej złożonymi, intensywnymi rozwiązaniami (i
to zarówno pod względem ich struktury, jak i formy), transowymi interakcjami,
oraz zniewalającymi harmoniami (czego doskonałym przykładem jest zamykający tę
produkcję, powalający „Hollowed Songs”). Warstwa wokalna, najbardziej chyba
tradycyjna w swym wyrazie (choć oczywiście tak nie do końca)robi wyśmienitą
robotę, dodając głębi sferze instrumentalnej i wtłaczając w nią niesamowitą
dawkę ponurego feelingu i nihilistycznych treści. Jak więc widzicie, Orv nie
jest kolejnym, typowym, Black Metalowym hordem, hołdującym II fali gatunku
(choć, co oczywiste, inspiracji tym okresem w jego muzyce nie brakuje). Ci dwaj
jegomoście z Budapesztu mają zdecydowanie więcej asów w rękawach i uważam, że
warto pochylić się nad ich twórczością. Pamiętajcie tylko o tym, co pisałem na
początku. Przebiegłe, podstępne i nikczemne to jednostki.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz