wtorek, 7 maja 2024

Recenzja The Lurking Corpses „Lurking After Midnight”

 

The Lurking Corpses

„Lurking After Midnight”

Hells Headbangers 2024

Fani tego oryginalnego podejścia do muzyki metalowej powinni być zainteresowani tym, że 24 maja ukaże się szósty album tych ghouli ze stanu Indiana. Przebrani jak na obchody Halloween panowie wracają we właściwym sobie stylu, kontynuując swoje horror-metalowe opowieści. Najnowsza płyta Amerykanów nagrana po dziesięcioletniej przerwie zawiera tym razem piętnaście utworów, które poza dobrą zabawą nic nowego do twórczości The Lurking Corpses nie wnoszą. W dalszym ciągu kwintet ten raczy swoich odbiorców kompozycjami, które zawierają w sobie specyficzne połączenie wpływów death, heavy i thrash metalu z elementami bluesa i punka. Sprawnie wykonana fuzja tych pierwiastków jak zwykle odniosła niesamowity skutek, objawiający się w ciekawych aranżach, będących małym przekrojem przez wyżej wymienione gatunki. Dzięki temu w każdym numerze otrzymujemy szereg ciężkich riffów poprzeplatanych z żwawszymi i rytmicznie biczującymi akordami, klasycznych solówek oraz bluesowych wtrąceń. Na „Lurking After Midnight” nie mogło się również obyć bez obskurnych i garażowych zagrywek o punkowym sznycie, z którego rzępolenie The Lurking Corpses w sumie słynie. Objawia się ono głównie w tych fragmentach, wyraźnie nawiązujących do The Misfits, a występujący w ich trakcie sposób śpiewania Lord’a Vladimir’a Von Ghoul’a, który wprost nawiązuje do Glen’a Danzig’a podkreśla jego mroczny i lekko refleksyjny anarchizm. Podobnie jest w przypadku perkusji, która bez problemu nadąża za gęstymi gitarami i wysuniętym do przodu basem, wybijając przyciężkawe, ale punkowe d-beaty. Jednakże nie tylko na tym przecież bazuje muzykowanie tych gości z Fort Wayne, bo pełno tu również gniotącego i jednocześnie agresywnego kostkowania, nawiązującego do ciężkich odmian metalu, którym towarzyszą growle i blackowe wrzaski. W ogóle wokalista popisuje się swoimi możliwościami, czego zwieńczeniem mogą być także falsety na modłę King’a Diamond’a, występujące tu śladowo, ale już wcześniej i częściej udowadniał, że podczas tych heavy metalowych momentów tak zaśpiewać też potrafi. Zróżnicowanie form na tej produkcji zadziwia swą wielością, które na szczęście nie czyni z tego wydawnictwa czegoś bezsensownie przeładowanego. To odjechana jazda, nierzadko z przymrużeniem oka, fundująca atrakcyjną podróż poprzez różne gatunki, której nieustanna zmienność za sprawą przeróżnej estetyki i co za tym idzie agogiki owocuje upiorną, ale też skręcającą nawet w rejony doo wop muzyce. Eklektyczny, przerażający, porywający i humorystyczny metal o horrorystycznym wydźwięku, który uwypuklają filmowe sample. Trochę ekscentryczny, ale nie pretensjonalny. Chwilami pełen rozmachu, lecz nieuwierająco teatralny. Urzekająco energiczny pomimo swej ciężkości krążek, a także zmysłowy, porywający i niesamowicie relaksujący. Tym, którzy nie znają polecam, bo znającym The Lurking Corpses jak mniemam nie muszę.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz