The
Lurking Corpses
„Lurking
After Midnight”
Hells Headbangers 2024
Fani
tego oryginalnego podejścia do muzyki metalowej powinni być zainteresowani tym,
że 24 maja ukaże się szósty album tych ghouli ze stanu Indiana. Przebrani jak
na obchody Halloween panowie wracają we właściwym sobie stylu, kontynuując
swoje horror-metalowe opowieści. Najnowsza płyta Amerykanów nagrana po
dziesięcioletniej przerwie zawiera tym razem piętnaście utworów, które poza
dobrą zabawą nic nowego do twórczości The Lurking Corpses nie wnoszą. W dalszym
ciągu kwintet ten raczy swoich odbiorców kompozycjami, które zawierają w sobie
specyficzne połączenie wpływów death, heavy i thrash metalu z elementami bluesa
i punka. Sprawnie wykonana fuzja tych pierwiastków jak zwykle odniosła
niesamowity skutek, objawiający się w ciekawych aranżach, będących małym przekrojem
przez wyżej wymienione gatunki. Dzięki temu w każdym numerze otrzymujemy szereg
ciężkich riffów poprzeplatanych z żwawszymi i rytmicznie biczującymi akordami,
klasycznych solówek oraz bluesowych wtrąceń. Na „Lurking After Midnight” nie
mogło się również obyć bez obskurnych i garażowych zagrywek o punkowym sznycie,
z którego rzępolenie The Lurking Corpses w sumie słynie. Objawia się ono
głównie w tych fragmentach, wyraźnie nawiązujących do The Misfits, a
występujący w ich trakcie sposób śpiewania Lord’a Vladimir’a Von Ghoul’a, który
wprost nawiązuje do Glen’a Danzig’a podkreśla jego mroczny i lekko refleksyjny
anarchizm. Podobnie jest w przypadku perkusji, która bez problemu nadąża za
gęstymi gitarami i wysuniętym do przodu basem, wybijając przyciężkawe, ale
punkowe d-beaty. Jednakże nie tylko na tym przecież bazuje muzykowanie tych
gości z Fort Wayne, bo pełno tu również gniotącego i jednocześnie agresywnego
kostkowania, nawiązującego do ciężkich odmian metalu, którym towarzyszą growle
i blackowe wrzaski. W ogóle wokalista popisuje się swoimi możliwościami, czego
zwieńczeniem mogą być także falsety na modłę King’a Diamond’a, występujące tu
śladowo, ale już wcześniej i częściej udowadniał, że podczas tych heavy
metalowych momentów tak zaśpiewać też potrafi. Zróżnicowanie form na tej
produkcji zadziwia swą wielością, które na szczęście nie czyni z tego
wydawnictwa czegoś bezsensownie przeładowanego. To odjechana jazda, nierzadko z
przymrużeniem oka, fundująca atrakcyjną podróż poprzez różne gatunki, której
nieustanna zmienność za sprawą przeróżnej estetyki i co za tym idzie agogiki
owocuje upiorną, ale też skręcającą nawet w rejony doo wop muzyce. Eklektyczny,
przerażający, porywający i humorystyczny metal o horrorystycznym wydźwięku,
który uwypuklają filmowe sample. Trochę ekscentryczny, ale nie pretensjonalny.
Chwilami pełen rozmachu, lecz nieuwierająco teatralny. Urzekająco energiczny
pomimo swej ciężkości krążek, a także zmysłowy, porywający i niesamowicie
relaksujący. Tym, którzy nie znają polecam, bo znającym The Lurking Corpses jak
mniemam nie muszę.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz