piątek, 24 maja 2024

Recenzja HORRIFIER „Horrid Resurrection”

 

HORRIFIER

„Horrid Resurrection”

Personal Records 2023

Horrifier to kwartet maniakalnych wyznawców śmierci, który w Roku Bestii 2022 nadciągnął z ponurych, zimnych cmentarzy Oslo. Inspirując się absolutną klasyką Death Metalu, czyli pierwszymi albumami Death, Autopsy, Pestilence, Asphyx, Carnage, Entombed, Repulsion, czy Dismember zespół mniej więcej w ciągu roku stworzył swój pierwszy album długogrający, który pod swe skrzydła wzięła meksykańska Personal Records. Tak więc „Horrid Resurrection” to prawie 40 minut rasowego, kanonicznego Metalu Śmierci z przełomu lat 80-tych i 90-tych, który maluje swymi dźwiękami iście przerażający, piekielny, cuchnący zgnilizną krajobraz pełen przemocy, krwi, żółci i zepsutego mięsa. Oczywiście Horrifier nie tworzy na nowo definicji śmiertelnych dźwięków, jednak ich adaptacja Death Metalowej  tradycji jest soczysta, rasowa i nadzwyczaj przekonująca. Wszystko, co tu słyszymy, idealnie bowiem wpisuje się w tę zgniłą, bezlitosną, morderczą, agonalną doktrynę muzyczną, która wykształciła się ponad trzy dekady temu. Bębny są więc ciężkie i gęste, jednak zachowują specyficzną brudną surowość tamtych czasów, gruby, dudniący nieco bas o aparycji piły łańcuchowej rozrywa brutalnie, wywlekając wnętrzności, intensywne, chropowate, ziarniste riffy o chorym wydźwięku, jak i piłujące solówki niszczą okrutnie, natomiast nasycone flegmą, szorstkie, gardłowe growle przypominające wokale Martina Van Drunnen’a, czy Patricka Mameli’egopo prostu kruszą szkliwo na zębach. Muzyka, z jaką zetkniemy się na debiutanckim pełniaku Norwegów, ma w sobie sporo zadziornej, rdzennej szwedzizny (praca wioseł), a zarazem wyczuwalna jest tu także szkoła północno-amerykańska (niektóre aranżacje i linie melodyczne gitary prowadzącej). Nade wszystko jednak kompozycje Przerażającego mają swój własny, osobisty szlif (surowy, brutalny, pełen energii i pasji). Oczywistym jest, że napotkamy także na tym albumie naleciałości rodem z korzennego, agresywnego Thrash Metalu starej szkoły, przytłaczające Doom/Death Metalowe akcenty, jak i delikatny dotyk żwirowatego Hc/Punka. Wszystkie te elementy dodają tej płycie złowrogiej pikanterii i podkreślają mrok zawarty w każdym z jej wałków. Cóż więcej mogę powiedzieć o tym krążku? Mnie się w chuj podoba. Nie jest żadną jutrzenką gatunku, ale dostarcza soczysty, zagęszczony, wierny swym bezkompromisowym, surowym korzeniom Old School Death Metal, który można dosłownie kroić nożem. Poza tym, za każdym razem, gdy materiał ten zbliżał się ku końcowi, ja chciałem więcej krwi, rozerwanych ciał i gnijącego mięsa. Chciałem więcej Horrifier. I to chyba najlepsza rekomendacja dla tej produkcji. Wyśmienita robota.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz