HORRIFIER
„Horrid Resurrection”
Personal Records
2023
Horrifier to
kwartet maniakalnych wyznawców śmierci, który w Roku Bestii 2022 nadciągnął z
ponurych, zimnych cmentarzy Oslo. Inspirując się absolutną klasyką Death
Metalu, czyli pierwszymi albumami Death, Autopsy, Pestilence, Asphyx, Carnage,
Entombed, Repulsion, czy Dismember zespół mniej więcej w ciągu roku stworzył
swój pierwszy album długogrający, który pod swe skrzydła wzięła meksykańska
Personal Records. Tak więc „Horrid Resurrection” to prawie 40 minut rasowego,
kanonicznego Metalu Śmierci z przełomu lat 80-tych i 90-tych, który maluje
swymi dźwiękami iście przerażający, piekielny, cuchnący zgnilizną krajobraz
pełen przemocy, krwi, żółci i zepsutego mięsa. Oczywiście Horrifier nie tworzy
na nowo definicji śmiertelnych dźwięków, jednak ich adaptacja Death Metalowej tradycji jest soczysta, rasowa i nadzwyczaj
przekonująca. Wszystko, co tu słyszymy, idealnie bowiem wpisuje się w tę
zgniłą, bezlitosną, morderczą, agonalną doktrynę muzyczną, która wykształciła
się ponad trzy dekady temu. Bębny są więc ciężkie i gęste, jednak zachowują
specyficzną brudną surowość tamtych czasów, gruby, dudniący nieco bas o aparycji
piły łańcuchowej rozrywa brutalnie, wywlekając wnętrzności, intensywne,
chropowate, ziarniste riffy o chorym wydźwięku, jak i piłujące solówki niszczą
okrutnie, natomiast nasycone flegmą, szorstkie, gardłowe growle przypominające
wokale Martina Van Drunnen’a, czy Patricka Mameli’egopo prostu kruszą szkliwo
na zębach. Muzyka, z jaką zetkniemy się na debiutanckim pełniaku Norwegów, ma w
sobie sporo zadziornej, rdzennej szwedzizny (praca wioseł), a zarazem wyczuwalna
jest tu także szkoła północno-amerykańska (niektóre aranżacje i linie
melodyczne gitary prowadzącej). Nade wszystko jednak kompozycje Przerażającego
mają swój własny, osobisty szlif (surowy, brutalny, pełen energii i pasji). Oczywistym
jest, że napotkamy także na tym albumie naleciałości rodem z korzennego,
agresywnego Thrash Metalu starej szkoły, przytłaczające Doom/Death Metalowe
akcenty, jak i delikatny dotyk żwirowatego Hc/Punka. Wszystkie te elementy
dodają tej płycie złowrogiej pikanterii i podkreślają mrok zawarty w każdym z
jej wałków. Cóż więcej mogę powiedzieć o tym krążku? Mnie się w chuj podoba.
Nie jest żadną jutrzenką gatunku, ale dostarcza soczysty, zagęszczony, wierny
swym bezkompromisowym, surowym korzeniom Old School Death Metal, który można
dosłownie kroić nożem. Poza tym, za każdym razem, gdy materiał ten zbliżał się
ku końcowi, ja chciałem więcej krwi, rozerwanych ciał i gnijącego mięsa.
Chciałem więcej Horrifier. I to chyba najlepsza rekomendacja dla tej produkcji.
Wyśmienita robota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz