„Rites And Curses” (Ep)
High
Roller Records 2023
Morax to one man band z Bergen w Norwegii. W
całości odpowiada za niego Remi Andrè Nygård (znany również z gry w Inculter i
Hjelvik) i może Was to zdziwi, ale chłopak ten wcale nie rzeźbi w Black Metalowej
materii. On nade wszystko ukochał tradycyjny, koszerny Heavy Metal, jaki
królował na początku lat 80-tych i taką właśnie muzykę zaprezentował na swym
debiutanckim materiale, który ukazał się pod sztandarami High Roller Records.
„Rites And Curses” to więc fachowa, rzetelna, na wskroś klasyczna produkcja, nad
którą unosi się z lekka tajemnicza, okultystyczna atmosfera. Na pierwszym
materiale Morax usłyszymy także struktury nawiązujące do klasycznego Rocka, czy
surowego, kanonicznego Doom Metalu, jednak
podstawą i zarazem głównym punktem programu są tu zgrabne, chwytliwe,
ortodoksyjne riffy i jadowite partie solowe. Surowe beczki i twardy bas
skrzętnie i pieczołowicie pracują natomiast nad tym, aby stworzyć solidne,
mocne fundamenty, na których może poszaleć wiosło i trzeba przyznać, że oba
instrumenty, tworzące sekcję rytmiczną, ze swego zadania wywiązały się bardzo
dobrze, zapewniając jednocześnie tej produkcji niezgorszy groove. Równie
tradycyjne wokale idealnie wpisują się w warstwę muzyczną tego krążka, choć
czasami wydają się trochę nieobecne i zbyt wycofane, co mogło być jednak
efektem zamierzonym, podkreślającym kabalistyczny wydźwięk zawartych tu
kompozycji. Niezaprzeczalnie czuć w muzyce Morax ducha wczesnego Mercyful Fate,
czy Coven, są w niej także pierwiastki twórczości Angel Witch i delikatne
dotknięcie Ghost z czasów „Opus Eponymous”. Dołożono wszelkich starań, aby
materiał ten był szczery i stosunkowo prosty, ale zarazem pierwotnie organiczny
i wierzcie mi, „Rytuały i Przekleństwa” taki właśnie jest, i to cieszy
(przynajmniej mnie). Debiut Norwega nie rzuca może na kolana, aspekty
kompozycyjne wymagają niewątpliwie większego dopracowania, jednak start ma
chłopak naprawdę dobry i jeżeli będzie dalej wytrwale pracował, a przede
wszystkim uzupełni skład zespołu podobnymi sobie, oddanymi maniakami diabelskiej
klasyki, to w niedalekiej przyszłości może powstać z tego projektu coś naprawdę
dobrego, czego sobie, Wam, jak i Remiemu życzę z całego, mego zjebanego serducha.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz