Cult Of Erinyes
„Metempsychosis”
Amor Fati 2024
Cult
Of Erinyes to trochę taki belgijski odpowiednik Blut Aus Nord czy Deathspell
Omega. Oczywiście poziom dziwności, awangardowych rozwiązań czy ogólnej siły
rażenia w przypadku Brukselczyków jest nieco mniejszy, ale i tak w ich muzyce
dzieje się sporo. Na najnowszej „Metempsychosis” umieścili dwa kawałki, które
łącznie mają niemalże trzy kwadranse. Ich długość jednak nie daje szansy, aby
się nudzić. Obydwie kompozycje przez ponad dwadzieścia minut swego trwania
wypluwają z siebie mroczną materię. Jej skład to gęste i jednostajne riffy.
Nagłe i kaskadowe ataki blastów. Przytłaczające zwolnienia i duszne ambientowe
wstawki. Nie należy zapomnieć także o uwierających i niepokojących tremolando,
upiornych samplach, najazdach dronów raz oleistych dysonansach. Wszystko to
sprawnie połączone jawi się jako wielowymiarowa struktura, w której kłębią się
wyżej wymienione formy niczym żmije, tworząc głębokie i wieloaspektowe
tekstury. Porażają one nie tylko swoją zmiennością i gwałtownością, ale również
niezwykle transcendentnym wydźwiękiem. Piąta płyta tych Belgów to współczesny
black metal, który ewoluował chyba w najciekawszą ze wszystkich stron swojego
rozwoju. Tego typu diaboliczne muzykowanie zadziwia swoją złożonością. Jest
niczym szalona symfonia, w której poszczególne elementy, wchodząc ze sobą w
kolizję (niczym cząstki w Wielkim Zderzaczu Hadronów), tworzą tym samym coś
nowego i niesamowicie niebezpiecznego. To gorąca jak lawa substancja, której
zadaniem jest niszczyć i to jej się udaje. Ten nieustępliwy podmuch ściera na
proch bądź rozdziera na kawałki duszę. Black metal w tym ujęciu nie ma już nic
wspólnego z tą zimną i raniącą uszy gędźbą, która zrodziła się w latach
osiemdziesiątych w umyśle pewnego Szweda. Cel pozostał bez zmian. Anihilacja. Ognisty
krążek.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz