sobota, 4 maja 2024

Recenzja Cult Of Erinyes „Metempsychosis”

 

Cult Of Erinyes

„Metempsychosis”

Amor Fati 2024

Cult Of Erinyes to trochę taki belgijski odpowiednik Blut Aus Nord czy Deathspell Omega. Oczywiście poziom dziwności, awangardowych rozwiązań czy ogólnej siły rażenia w przypadku Brukselczyków jest nieco mniejszy, ale i tak w ich muzyce dzieje się sporo. Na najnowszej „Metempsychosis” umieścili dwa kawałki, które łącznie mają niemalże trzy kwadranse. Ich długość jednak nie daje szansy, aby się nudzić. Obydwie kompozycje przez ponad dwadzieścia minut swego trwania wypluwają z siebie mroczną materię. Jej skład to gęste i jednostajne riffy. Nagłe i kaskadowe ataki blastów. Przytłaczające zwolnienia i duszne ambientowe wstawki. Nie należy zapomnieć także o uwierających i niepokojących tremolando, upiornych samplach, najazdach dronów raz oleistych dysonansach. Wszystko to sprawnie połączone jawi się jako wielowymiarowa struktura, w której kłębią się wyżej wymienione formy niczym żmije, tworząc głębokie i wieloaspektowe tekstury. Porażają one nie tylko swoją zmiennością i gwałtownością, ale również niezwykle transcendentnym wydźwiękiem. Piąta płyta tych Belgów to współczesny black metal, który ewoluował chyba w najciekawszą ze wszystkich stron swojego rozwoju. Tego typu diaboliczne muzykowanie zadziwia swoją złożonością. Jest niczym szalona symfonia, w której poszczególne elementy, wchodząc ze sobą w kolizję (niczym cząstki w Wielkim Zderzaczu Hadronów), tworzą tym samym coś nowego i niesamowicie niebezpiecznego. To gorąca jak lawa substancja, której zadaniem jest niszczyć i to jej się udaje. Ten nieustępliwy podmuch ściera na proch bądź rozdziera na kawałki duszę. Black metal w tym ujęciu nie ma już nic wspólnego z tą zimną i raniącą uszy gędźbą, która zrodziła się w latach osiemdziesiątych w umyśle pewnego Szweda. Cel pozostał bez zmian. Anihilacja. Ognisty krążek.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz