czwartek, 30 maja 2024

Recenzja Lifvsleda „Evangelii Härold”

 

Lifvsleda

„Evangelii Härold”

NoEvDia 2024

Minęły dwa lata i mamy kolejny krążek od Lifvsleda. Przyznam szczerze, że jakoś specjalnie nie czekałem na ten album, gdyż poprzedni „Sepulklar Dedikation” nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia. Był to materiał poprawny, którego dobrze się słuchało, ale brakowało tam przysłowiowej kropki nad i. Tamten black metal miał oczywiście swój klimat, lecz użyte w nim nadmiernie melancholijne chwytliwości nadto go rozmywały, a w porównaniu do jeszcze wcześniejszych nagrań tego duetu wydawał się dużo delikatniejszy. Znając tendencję Szwedów do tworzenia black metalu w harmonijnej formie z rezerwą podszedłem do „Evangelii Härold”, choć widząc, że wyszedł w Walpurgisnacht, to gdzieś tam z tyłu głowy paliła się lampka. Czułem, że tym razem Lifvsleda mnie zaskoczy i nie myliłem się. Rzadko się ostatnimi czasy zdarza, żeby którakolwiek kapela skomponowała black metal z tak bogatym ładunkiem emocjonalnym jaki można spotkać na najnowszej propozycji Lifvsleda. W tych ośmiu kawałkach udało im się umieścić chyba wszystkie dostępne cechy z jakimi można obcować, słuchając czarnej sztuki. Przez ponad trzy kwadranse możemy pławić się w dźwiękach, które łączą w sobie złość, smutek, bezsilność, melancholię i głęboką depresję. Na domiar wszystkiego te atrybuty zostało otulone rytualną mgiełką, co dopełniło dzieła, pogrążając to wydawnictwo w totalnym mroku. Z występujących tutaj lodowatych riffów, chmurnych tremolo oraz ezoterycznego kostkowania we francuskim stylu, bezustannie wypływa zbiór wspomnianych afektów, a to wywołało u mnie odczucie przejmującej pustki i beznadziei. To niebezpieczny black metal, który może naprawdę wpędzić w niemałe kłopoty psychiczne. Dzieje się tak za sprawą szczególnego połączenia agresywnych akordów z melodią, która obecnie nie jest taka oczywista jak na „Sepulklar Dadikation”. Nie rzuca się ona w uszy tak natrętnie, lecz tkana jest bardzo subtelnie. Jest jakby skrzętnie ukryta w płynących tu teksturach i podana wręcz podprogowo, co potęguje uczucie skrajnego niepokoju i osamotnienia. Dodatkowo Szwedzi wzmacniają ten efekt wspaniałymi wokalami i bezbożnymi recytacjami, a użycie w miksie pogłosu czyni ten materiał jeszcze gęściejszym i na wskroś przeszywającym. Aktualnie Lifvsleda skomponowała i zarejestrowała black metal o wspaniałych aranżacjach, które po brzegi wypełnione są wszystkim tym co uwielbiam. Jest agresywnie, uwierająco upiornie oraz nostalgicznie. Satanistyczny obrządek, który momentami porywa do szalonego tańca, ale też chwilami hipnotyzuje i wpędza w rozkoszną apatię. Chylę czoła, bo ci dwaj muzycy stworzyli najprawdziwszą i najczarniejszą noc.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz