Lifvsleda
„Evangelii Härold”
NoEvDia 2024
Minęły dwa lata i
mamy kolejny krążek od Lifvsleda. Przyznam szczerze, że jakoś specjalnie nie
czekałem na ten album, gdyż poprzedni „Sepulklar Dedikation” nie zrobił na mnie
szczególnego wrażenia. Był to materiał poprawny, którego dobrze się słuchało, ale
brakowało tam przysłowiowej kropki nad i. Tamten black metal miał oczywiście
swój klimat, lecz użyte w nim nadmiernie melancholijne chwytliwości nadto go
rozmywały, a w porównaniu do jeszcze wcześniejszych nagrań tego duetu wydawał
się dużo delikatniejszy. Znając tendencję Szwedów do tworzenia black metalu w
harmonijnej formie z rezerwą podszedłem do „Evangelii Härold”, choć widząc, że
wyszedł w Walpurgisnacht, to gdzieś tam z tyłu głowy paliła się lampka. Czułem,
że tym razem Lifvsleda mnie zaskoczy i nie myliłem się. Rzadko się ostatnimi
czasy zdarza, żeby którakolwiek kapela skomponowała black metal z tak bogatym
ładunkiem emocjonalnym jaki można spotkać na najnowszej propozycji Lifvsleda. W
tych ośmiu kawałkach udało im się umieścić chyba wszystkie dostępne cechy z
jakimi można obcować, słuchając czarnej sztuki. Przez ponad trzy kwadranse
możemy pławić się w dźwiękach, które łączą w sobie złość, smutek, bezsilność,
melancholię i głęboką depresję. Na domiar wszystkiego te atrybuty zostało
otulone rytualną mgiełką, co dopełniło dzieła, pogrążając to wydawnictwo w
totalnym mroku. Z występujących tutaj lodowatych riffów, chmurnych tremolo oraz
ezoterycznego kostkowania we francuskim stylu, bezustannie wypływa zbiór
wspomnianych afektów, a to wywołało u mnie odczucie przejmującej pustki i
beznadziei. To niebezpieczny black metal, który może naprawdę wpędzić w niemałe
kłopoty psychiczne. Dzieje się tak za sprawą szczególnego połączenia
agresywnych akordów z melodią, która obecnie nie jest taka oczywista jak na
„Sepulklar Dadikation”. Nie rzuca się ona w uszy tak natrętnie, lecz tkana jest
bardzo subtelnie. Jest jakby skrzętnie ukryta w płynących tu teksturach i podana
wręcz podprogowo, co potęguje uczucie skrajnego niepokoju i osamotnienia.
Dodatkowo Szwedzi wzmacniają ten efekt wspaniałymi wokalami i bezbożnymi
recytacjami, a użycie w miksie pogłosu czyni ten materiał jeszcze gęściejszym i
na wskroś przeszywającym. Aktualnie Lifvsleda skomponowała i zarejestrowała
black metal o wspaniałych aranżacjach, które po brzegi wypełnione są wszystkim
tym co uwielbiam. Jest agresywnie, uwierająco upiornie oraz nostalgicznie.
Satanistyczny obrządek, który momentami porywa do szalonego tańca, ale też
chwilami hipnotyzuje i wpędza w rozkoszną apatię. Chylę czoła, bo ci dwaj
muzycy stworzyli najprawdziwszą i najczarniejszą noc.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz