wtorek, 21 października 2025

Recenzja Abysmal Descent „Dismal Thoughts”

 

Abysmal Descent

„Dismal Thoughts”

Nuclear Winter Records (2025)

Logo, które można pomylić z logiem Grave Miasma, kraj pochodzenia Belgia i do tego supergrupa. Z doświadczenia można by w ciemno rzec, że powinna to być taka chujnia z grzybnią, że nie warto by sobie zaprzątać tym głowy. Ale nie. Nowo powstały (na gruzach Dehuman) Abysmal Descent, w którego szeregach udzielają się muzycy takich kapel jak m.in. Putrid Offal i Neptunian Maximalism skutecznie obala stereotypy, bo „Dismal Thoughts” to metal śmierci, który się broni w każdym calu. Ale po kolei – faktycznie logo kojarzy się z Grave Miasmą, supergrupy przeważnie obsysają i są bardziej marketingowym wabikiem niż czymś niosącym synergiczną jakość, a Belgia nigdy mekką death metalu nie była. I pierwszy kontakt z premierowym nagraniem Abysmal Descent również nie należał do szczególnie udanych. W ogólnym zarysie jest to monumentalny metal śmierci, mocno inspirowany literkami D i G od Morbid Angel, przestrzenny, z dużą ilością pogłosu, z pozoru nieco rozwleczony, ale sprawny warsztatowo. Faktycznie, słuchając tej płyty mimochodem, bez przywiązania do detalu można trochę to wydawnictwo zbagatelizować, o czym sam się przekonałem. Na szczęście od samego początku wyczuwałem w tych nagraniach coś dziwnie nieuchwytnego, co mnie intrygowało i nakazywało wracać. I faktycznie posłuchałem sobie tego albumu całkiem sporo zanim zdecydowałem napisać recenzję. Ekipa Treya Azagthotha faktycznie jest tu głównym źródłem inspiracji, ale kompozycje tutaj zawarte idą faktycznie dalej. Zadziwia mnie jak Belgowie operują przestrzenią i pewnym mimimalizmem. Dużo tu wolnych i średnich tempa, riffy kroczą dostojnie, a sekcja sukcesywnie nabija rytm. Nad wszystkim unosi się bardzo klasyczny growling okraszony odrobiną pogłosu, co nasuwa mi mocne skojarzenia ze Stevem Tuckerem. W tych wolnych fragmentach gitary wygrywają przestrzenne, eteryczne frazy, czasem snujące się, innym razem gęste i naszpikowane tremolo, by za chwilę przejść w nienachalne frażolety. Ciekawie robi się gdy muzycy przyspieszają – z pozoru wszystko usztywnia się, dźwięki robią się zwarte, gęste i punktowe, a przy tym kolejne aranżacyjne smaczki wyskakują z pudełka i częstują słuchacza niuansami zupełnie jak na płytach (a zwłaszcza na pierwszej) Brutality z lat 90.. To te same wibracje, ten styl operowania melodią, techniką i aranżem. Przy tym wszystkim wspaniałe się to jak Belgowie swobodnie przechodzą z technicznych wygibasów i bodźcującej sieczki w pełne oparów i instrumentalnej ekwilibrystyki motywu, które nasuwają skojarzenia z nieodżałowanym Cadaveric Fumes czy bardziej nastrojowymi fragmentami dokonań Drawn And Quartered. To co można rzec o „Dismal Thoughts” to to, że dzieje się tutaj dużo i to dużo ciekawego i dużo dobrego. Klasyczny metal śmierci zagrany z inwencją, polotem, pomysłem i błyskiem, a przy tym tak umiejętnie przemycający trochę schematów bardziej charakterystycznych dla współczesnego oblicza death metalu. Nie traktujcie tego materiału po macoszemu, poświęćcie mu czas i odrobinę uwagi, a na pewno będzie Wam wynagrodzone. Okładka płyty doskonale oddaje jej zawartość – monumentalny, soniczny bezkres, który pragnie nasz zdominować, osaczyć i nie pozwolić uciec. Macie tu drodzy słuchacze do czynienia z naprawdę zajebistą płytą, którą zdecydowanie warto będzie postawić w kolekcji i delektować się muzyką w nadchodzące jesienne i zimowe wieczory.

                                                                                                                            Harlequin




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz