Valletta
„Bitter
Lucid Truth”
Lifeforce Records 2025
Nie
wiadomo, kiedy zaczęli grać jako Valletta, ale dwa lata temu objawili się epką
„Come Alive”. W zeszłym roku wydali debiutancką płytę „Summer”, a obecnie
przypominają o swoim istnieniu za pomocą „Bitter Lucid Truth”. Ten amerykański
kwartet gra coś w rodzaju black’n’roll’a tyle, że ma on delikatnie cięższy
wydźwięk od innych, korzystających z crustowych patentów kapel. U Valletta
również znaleźć można sporo chwytliwych d-beatów i wkręcających się tremolo,
ale podane są one na gitarach o gęściejszym brzmieniu niż zdążyły przyzwyczaić do
tego inne zespoły, łączące bleka i punka z rockiem. Nie wiem, jak było na
poprzednich wydawnictwach, ale na tej epce, również poszczególne akordy nie lecą
w nadmiernie skocznym stylu, lecz robią to w wyważonym stylu, dbając bardziej o
siłę wyrazu niż o entuzjastyczne rytmy. Można to chyba złożyć na karb poważnego
przekazu, w którym Amerykanie wyrażają swoje zniesmaczenie teraźniejszym
krajobrazem politycznym, panującym na naszym globie. Z tych negatywnych emocji
zrodziła się muza o wkurzonych riffach, które podparto dynamiczną sekcją
rytmiczną i zdecydowanych wokalach, będących czymś pomiędzy growlem, a
szatańskim wrzaskiem. Do rzęsiście brzmiącego kostkowania Valletta dodał tutaj
odrobinę anarchistycznego sznytu, krótkich wysokotonowych zagrywek i solówek.
Całość zapodana z awanturniczą swadą i odrobiną sludge’owego brudu daje
momentami mocno popalić. Energiczna muzyka, która niesie ze sobą konkretne
przesłanie i pomimo cięższego charakteru niż zwykle bywa w takich przypadkach,
wkręca się łatwo i przyjemnie, zmuszając do tupania nóżką. Buntowniczy metal z
diabelskim pozdrowieniem. Zachęcam do zapoznania się.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz