Nyctophilia
„Stargazer”
Wolfspell Rec. 2025
Po czterech latach milczenia, Grief powraca z
kolejnym krążkiem swojego projektu, ponownie pod skrzydłami Wolfspell Records.
I tak się zastanawiam, czy takie lakoniczne stwierdzenie nie byłoby właściwie
recenzją tego materiału. Bo przecież wszyscy w temacie doskonale zdają sobie
sprawę z tego, jaką muzykę tworzy, i przede wszystkim jaki poziom reprezentuje
Nyctophilia. Byłoby to jednak poniekąd krzywdzące. Przynajmniej z jednego
powodu. Bo może i „Stary Gejzer” faktycznie nie jest żadnym przełomem w kwestii
stylistyki owego projektu. Nadal mamy tutaj atmosferyczny black metal, i to
„atmosferyczny” w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, bez
słodzenia czy wplatania w nurt główny elementów pobocznych, kompletnie według
mnie zbędnych. Muzyk w bardzo udany sposób kontynuuje styl zapoczątkowany
przez, choćby, Emperor, jednak bez dosłownego kopiowania i, przede wszystkim, z
wyraźną autorską inwencją twórczą. Ów black metal jest zimny niczym sopel lodu
wsadzony w dupę (nie, żebym próbował, ale sporo rzeczy jestem sobie w stanie
wyobrazić), zdecydowanie dojrzały i ukształtowany, oddany klasyce, a
jednocześnie, o czym wspomniałem przed chwilą, własny. Można powiedzieć, że
poniekąd transowy, bo płynące niczym górski potok melodie, w sposób podobny do
szumu płynącej wartko wody, hipnotyzują i wprowadzają w pewnego rodzaju stan
lewitacji. Poza brzęczącymi oldskulowo gitarami, fantastyczną rolę odgrywają na
tych nagrania klawisze. Tak jak jestem do tego instrumentu, zwłaszcza w black
metalu, kapkę uprzedzony, tak tutaj potęgują one chłodny klimat całości, i
bynajmniej nie są nadużywane, mimo iż wszechobecne. No dobrze, ale powracając
do myśli głównej... Jaki jest ten wspomniany powód? Otóż banalny, a zarazem
niesamowicie istotny. Nyctophilia z każdym kolejnym krążkiem cementuje swój
styl i swoją klasę, niby obracając się w bliźniaczych klimatach, a jednak z
każdą następną sesją go doskonaląc. Powiem szczerze, że gdybym miał wymieniać
najlepszych przedstawicieli polskiej sceny atmosferycznego black metalu, to
pominięcie Nyctophilia byłoby pewnego rodzaju ignorancją. „Stargazer” zawiera
bowiem wszystko, co w gatunku najlepsze i najistotniejsze. Zajebiście mi się
tego słucha, aż sam jestem zaskoczony, mimo iż po „Weltschmerz” byłem świadom
wartości zespołu. No to co ja tu będę męczył bułę… Każdy maniak gatunku i tak
już wie, co z tym zrobić.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz