czwartek, 16 października 2025

Recenzja Gjendød „Svekkelse”

 

Gjendød

„Svekkelse”

Osmose Prod. 2025

Mimo iż nazwa Gjendød jest mi doskonale znana, a zespół wydaje właśnie swoją szóstą dużą płytę, jakoś nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek głębiej zanurzył się w twórczość zespołu. Powiem więcej. Pominąwszy fakt, iż podziemia prasowego nie śledzę praktycznie w ogóle (chyba, że mi ktoś coś podeśle, co i tak nie gwarantuje „sukcesu”), to nawet w rozmowach z ludźmi znającymi temat, nazwa ta jakoś dziwnie rzadko się przewijała. Postanowiłem zatem ostatecznie rozwiązać dylemat, i sięgnąłem po najnowszy krążek brygady z Trondheim. I powiem wam, że mocno mnie chłopaki zaskoczyli. Bo, mimo iż jest to przesiąknięty do szpiku kości narodowym graniem norweski black metal, to jednocześnie jest to twórczość dość oryginalna. A przynajmniej nie sposób przypisać jej jakichkolwiek bezpośrednich odpowiedników. Na pewno muzyka tych doświadczonych muzyków jest zimna jak norweskie fiordy. Na pewno pachnie lasem, choć takim pokrytym grubą powłoką śnieżną. I na pewno jest esencją drugofalowego grania. „Svekkelse”, mimo iż nie brak na tym krążku klasycznych riffów, jest bardziej zorientowana na wspomniany, skandynawski klimat niż chwytliwość. Nie usłyszycie tutaj szaleńczych blastów, acz tempo nierzadko podkręcane jest dość solidnie. Zresztą pod tym względem bardzo dużo się tutaj dzieje, bo Norwedzy zgrabnie balansują pomiędzy totalną zamiecią a fragmentami spokojniejszymi, czyniąc ze swojego albumu swoistą podróż, podczas której jest czas na zmagania się z żywiołem, ale i na chwilowy odpoczynek przy ognisku. Temperatura jednak nieustannie pozostaje ujemna, a następujące po sobie harmonie ostro ranią swoją szorstkością. Nawet w chwilach kiedy klasyczny blackmetalowy wrzask zastępowany jest czystym wokalem czuć w powietrzu przenikliwy ziąb. Biorąc pod rozbiórkę brzmienie, poza bardzo staroszkolnie brzmiącymi, wysoko strojonymi gitarami i wszechobecną surowością, podoba mi się w jaki sposób miejscami wyeksponowany jest, nadający nagraniom głębi, bas, w przeważającej większości stanowiący element drugoplanowy, i mało wyrazisty. Gdybym miał na siłę przyrównywać Gjendød do kogokolwiek, to chyba najbliżej im do Gorgoroth, choć i tutaj trzeba zachować pewien margines pod tytułem większa różnorodność. Jeśli, podobnie jak ja, nie poświęciliście wcześniej zespołowi należytego czasu, to warto to zrobić. Bo nawet jeśli Gjendød nie jest tworem pierwszoplanowym na zatłoczonym norweskim podwórku, to na pewno stanowi solidne jego zaplecze.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz