Penthos
„Erevos”
Darkness Shall Rise Productions 2025
Penthos
pochodzi z Aten, gdzie zrodził się w 2017 roku. Trzy lata temu wydał swoją
pierwszą płytę, a teraz powraca z kolejnym materiałem. O dziwo i na szczęście
kwintet ten nie gra greckiego black metalu, ponieważ ich diabelszczyzna
zakorzeniona jest w skandynawskim sposobie na tą muzykę, ale nie tylko, bo
potraktowana jest także w autorski sposób. Charakteryzuje się on gęstą
plątaniną riffów, o stonowanej barwie i dzięki której raczej nikt sobie uszu
nie odmrozi. Nic to złego, bo te sunące głównie w średnich i wolniejszych
tempach akordy, niosą ze sobą iście złowrogi klimat, a gdy okresowo zrywają się
do szybszych uderzeń, potrafią posypać śniegiem. Dodatkowo urozmaicają je
wyłaniające się spomiędzy nich lub równolegle płynące tremolo, wprowadzające
srogi powiew arktycznego wiatru. To dzięki dwóm gitarom tutejsza sieć jest
zwarta, co tworzy soczyste dźwięki, podbite przez dudniącą sekcję i okraszone
jadowitymi wokalami, za pomocą których Apaisios wywarkuje z siebie
przekleństwa. Grecy stawiają na ponure kostkowanie, z którego sączy się
szatańska agresja przeplatana z rytualną atmosferą, która towarzyszy nam przez
niemalże cały czas trwania „Erevos”. Penthos komponuje black metal wzorcowo i z
sercem. Można odnieść wrażenie, że Ateńczycy doskonale rozumieją
północno-europejskiego ducha, ponieważ uderzają swym upiornym i okultystycznym
usposobieniem w samo sedno. Uogólniając, ich muzyka to połączenie fińskich i
norweskich manier. Te pierwsze wyłaniają się z tych bardziej klimatycznych i
chwytliwszych partii, zaś te drugie to przede wszystkim zdecydowane i skrajnie
mroczne sekwencje, które porażają nieprzyjaznym nastawieniem, bujając przy tym
w znajomym stylu. Penthos do końca nie odrywa się od hellenistycznej tradycji,
bo w tekstach nawiązuje do greckiej mitologii, którą zdecydował się ubrać w
odmienny od swoich krajanów strój. Zaowocowało to powstaniem black metalu,
który mocno wbija się w jaźń, na przemian otulając mistyczną aurą i drapiąc
boleśnie. Intensywna muza, która wciąga do swego świata bez trudu.
Wyprodukowana z lekkim przybrudzeniem, ale selektywnie i posiadająca głębię.
Warto posłuchać.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz