niedziela, 26 października 2025

Recenzja Penthos „Erevos”

 

Penthos

„Erevos”

Darkness Shall Rise Productions 2025

Penthos pochodzi z Aten, gdzie zrodził się w 2017 roku. Trzy lata temu wydał swoją pierwszą płytę, a teraz powraca z kolejnym materiałem. O dziwo i na szczęście kwintet ten nie gra greckiego black metalu, ponieważ ich diabelszczyzna zakorzeniona jest w skandynawskim sposobie na tą muzykę, ale nie tylko, bo potraktowana jest także w autorski sposób. Charakteryzuje się on gęstą plątaniną riffów, o stonowanej barwie i dzięki której raczej nikt sobie uszu nie odmrozi. Nic to złego, bo te sunące głównie w średnich i wolniejszych tempach akordy, niosą ze sobą iście złowrogi klimat, a gdy okresowo zrywają się do szybszych uderzeń, potrafią posypać śniegiem. Dodatkowo urozmaicają je wyłaniające się spomiędzy nich lub równolegle płynące tremolo, wprowadzające srogi powiew arktycznego wiatru. To dzięki dwóm gitarom tutejsza sieć jest zwarta, co tworzy soczyste dźwięki, podbite przez dudniącą sekcję i okraszone jadowitymi wokalami, za pomocą których Apaisios wywarkuje z siebie przekleństwa. Grecy stawiają na ponure kostkowanie, z którego sączy się szatańska agresja przeplatana z rytualną atmosferą, która towarzyszy nam przez niemalże cały czas trwania „Erevos”. Penthos komponuje black metal wzorcowo i z sercem. Można odnieść wrażenie, że Ateńczycy doskonale rozumieją północno-europejskiego ducha, ponieważ uderzają swym upiornym i okultystycznym usposobieniem w samo sedno. Uogólniając, ich muzyka to połączenie fińskich i norweskich manier. Te pierwsze wyłaniają się z tych bardziej klimatycznych i chwytliwszych partii, zaś te drugie to przede wszystkim zdecydowane i skrajnie mroczne sekwencje, które porażają nieprzyjaznym nastawieniem, bujając przy tym w znajomym stylu. Penthos do końca nie odrywa się od hellenistycznej tradycji, bo w tekstach nawiązuje do greckiej mitologii, którą zdecydował się ubrać w odmienny od swoich krajanów strój. Zaowocowało to powstaniem black metalu, który mocno wbija się w jaźń, na przemian otulając mistyczną aurą i drapiąc boleśnie. Intensywna muza, która wciąga do swego świata bez trudu. Wyprodukowana z lekkim przybrudzeniem, ale selektywnie i posiadająca głębię. Warto posłuchać.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz