Maze
of Torment
„Silencing
the Voice of Reason”
Old Temple 2025
Ta
łódzka kapela działa od trzech lat i nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki
wyskoczyła z debiutem. Panowie nie bawiąc się w konwenanse, nie zapowiadając
się wcześniej, wysmażyli dziewięć kawałków, których łączna długość to prawie
pięćdziesiąt minut. To co popłynie z głośników, jeśli zdecydujecie na nabycie
tego krążka, jest czystym death metalem, który w pełni oparty jest na wzorcach
znanych z lat dziewięćdziesiątych. To delikatnie techniczna odmiana tego
gatunku, bo obok klasycznie biczujących i gniotących riffów, mnóstwo w muzyce
Łodzian technicznych wygibasów takich jak wijące się w spazmach solówki czy
wyłażące ze zwartych struktur wysokotonowe wtręty i krótkie tremolo. Całość
zagrana na gitarach o dość zimnym jak na ten typ metalu brzmieniu, które skutecznie
zagęszcza sekcja rytmiczna. Materiał płynie w zmiennych tempach, częstując
dzikimi galopadami, rytmicznym kostkowaniem w średnich prędkościach oraz
chwilowymi zwolnieniami, które od czasu do czasu wyciszają tą piekielną
machinę. Machina bowiem katuje prawie, że nieustannie uwierającymi akordami w
towarzystwie szorstkich i złowrogich powarkiwań wokalisty, którym momentami
bliżej do black metalowej maniery niż do detowych growli, jednakże są one
soczyste i bezsprzecznie, wzorcowo zalatują zgnilizną. Podobnie jest z muzyką,
z której wieje chłodem jak z kostnicy, ponieważ w death metalu na „Silencing
the Voice of Reason” jest coś lodowatego. Pomimo dość dużej intensywności
kłębiących się tutaj riffów, rzępolenie Maze of Torment wydaje się być
przerażająco beznamiętne, bo płynie, atakując zmysły w cyniczny i bezduszny
sposób. Ustawiczność zsyłania przez to wydawnictwo śmierci i bestialska tego
erudycja ekspansywnie wżera się w jestestwo. Twardy i bezduszny death metal,
który niszczy ponurym i bezwzględnym usposobieniem. Czysta śmierć, której nawet
nie drgnie powieka, kiedy będzie ścinać wam głowę.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz