Pogarda
„Czarne
obrazy”
Godz ov War 2025
To
młoda brygada, która uformowała się w tym roku, ale wydaje mi się, że grają
razem trochę dłużej, bo żeby skomponować taki, dość sprawnie poprowadzony black
metal, albo trzeba w grupie poćwiczyć, albo posiadać szczególny talent. Muzyka
w wykonaniu Pogardy jest współczesnym ujęciem tego gatunku, ale kwintet ten nie
stawia tylko na awangardowe czy post-blackowe rozwiązania, bo wiodące kostkowanie
w pełni czerpie z lat dziewięćdziesiątych. Zresztą diabelszczyznę tej piątki
Krośnian trzeba rozpatrywać na kilku torach, ponieważ oprócz typowych dla
polskiego poletka tremolo, których melodie wyraźnie zalatują ojczyźnianym
patosem oraz rytmicznych zrywów, nieco przypominających „furiackie” maniery,
można usłyszeć jeszcze w niej kilka innych nawiązań. Jednym z nich są czysto
norweskie akordy, w które Pogarda płynnie przechodzi z riffów właściwych dla
naszej, krajowej sceny. Wsłuchajcie się w końcówkę, otwierającego tą epkę
„Lament”, a usłyszycie agresywne szarpanie strun o zdecydowanym charakterze,
doprawione autorskim pierwiastkiem. W trzeci kawałku „A czwartą plagą...” nasi
podkarpaccy młodzieńcy już od samego początku częstują rewelacyjnym d-beatem,
który idealnie wpisuje się w trzon tego utworu, który stanowią dzikie
tremolando, płynące ostro w przestrzeń i snujące chmurne harmonie. Poza czysto
black metalowym szarpaniem strun, Pogarda wplata do swojej muzyki sporo
elementów znanych z obecnego ujęcia rogacizny, które wybrane źródła określają
jako „post”, a są to przerywniki czy też wyciszacze, które okresowo pojawiają
się w tutejszych utworach. Wyhamowują one intensywne momenty, ale czy robią to
skutecznie? Otóż nie, bo chwytliwości jakie ze sobą niosą, tak naprawdę
potęgują przytłaczającą atmosferę „Czarnych obrazów”, która już i tak bez nich
jest przepełniona skrajnym pesymizmem. Totalnie przygnębiający black metal,
którego chmurne usposobienie fantastycznie podkreślają szorstkie wokale Kuby
Augustyna, za pomocą których wypluwa on ze swojego gardła ciekawe teksty. Są
one w pełni zrozumiałe więc bez trudu można się w nie wsłuchać, a warto, gdyż
posiadają trafione w punkt przesłanie. Beznadzieja, bezsilność i mroczna
melancholia inteligentnie przelana na muzykę, której dźwięki po przesłuchaniu
tej krótkiej produkcji na bardzo długo pozostają w pamięci. Pięć wyczerpujących
psychicznie, ale i gwarantujących przepyszne wrażenia artystyczne, utworów,
które przez dwadzieścia minut, kaleczą skórę i duszę na kilka sposobów. Polecam
i czekam na więcej.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz