wtorek, 28 października 2025

Recenzja Pogarda „Czarne obrazy”

 

Pogarda

„Czarne obrazy”

Godz ov War 2025

To młoda brygada, która uformowała się w tym roku, ale wydaje mi się, że grają razem trochę dłużej, bo żeby skomponować taki, dość sprawnie poprowadzony black metal, albo trzeba w grupie poćwiczyć, albo posiadać szczególny talent. Muzyka w wykonaniu Pogardy jest współczesnym ujęciem tego gatunku, ale kwintet ten nie stawia tylko na awangardowe czy post-blackowe rozwiązania, bo wiodące kostkowanie w pełni czerpie z lat dziewięćdziesiątych. Zresztą diabelszczyznę tej piątki Krośnian trzeba rozpatrywać na kilku torach, ponieważ oprócz typowych dla polskiego poletka tremolo, których melodie wyraźnie zalatują ojczyźnianym patosem oraz rytmicznych zrywów, nieco przypominających „furiackie” maniery, można usłyszeć jeszcze w niej kilka innych nawiązań. Jednym z nich są czysto norweskie akordy, w które Pogarda płynnie przechodzi z riffów właściwych dla naszej, krajowej sceny. Wsłuchajcie się w końcówkę, otwierającego tą epkę „Lament”, a usłyszycie agresywne szarpanie strun o zdecydowanym charakterze, doprawione autorskim pierwiastkiem. W trzeci kawałku „A czwartą plagą...” nasi podkarpaccy młodzieńcy już od samego początku częstują rewelacyjnym d-beatem, który idealnie wpisuje się w trzon tego utworu, który stanowią dzikie tremolando, płynące ostro w przestrzeń i snujące chmurne harmonie. Poza czysto black metalowym szarpaniem strun, Pogarda wplata do swojej muzyki sporo elementów znanych z obecnego ujęcia rogacizny, które wybrane źródła określają jako „post”, a są to przerywniki czy też wyciszacze, które okresowo pojawiają się w tutejszych utworach. Wyhamowują one intensywne momenty, ale czy robią to skutecznie? Otóż nie, bo chwytliwości jakie ze sobą niosą, tak naprawdę potęgują przytłaczającą atmosferę „Czarnych obrazów”, która już i tak bez nich jest przepełniona skrajnym pesymizmem. Totalnie przygnębiający black metal, którego chmurne usposobienie fantastycznie podkreślają szorstkie wokale Kuby Augustyna, za pomocą których wypluwa on ze swojego gardła ciekawe teksty. Są one w pełni zrozumiałe więc bez trudu można się w nie wsłuchać, a warto, gdyż posiadają trafione w punkt przesłanie. Beznadzieja, bezsilność i mroczna melancholia inteligentnie przelana na muzykę, której dźwięki po przesłuchaniu tej krótkiej produkcji na bardzo długo pozostają w pamięci. Pięć wyczerpujących psychicznie, ale i gwarantujących przepyszne wrażenia artystyczne, utworów, które przez dwadzieścia minut, kaleczą skórę i duszę na kilka sposobów. Polecam i czekam na więcej.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz