AUTOPHAGY
„Bacteriophage”
Pulverised
Records 2022
Autophagy
lub po naszemu Autofagia, to naukowy termin określający organizm żywiący się,
bądź trawiący samego siebie. Taką też nazwę przyjęło powstałe w 2018 roku trio
z Oregonu. Całe szczęście, o muzyce zawartej na ich pierwszym albumie
długogrającym w żadnym razie nie można się tak wyrazić, nie wpierdala ona
własnego ogona, choć wyraźnie i bezapelacyjnie czerpie pełnymi garściami z
tradycyjnej spuścizny gatunku. „Bacteriophage” to zatem niecałe 34 minuty
brutalnego, ciężkiego w chuj, zalatującego zgnilizną Old School Death Metalu,
który łapie za gardło od samego niemal początku i przez cały czas trwania tej
płyty zaciska swój uścisk, miażdżąc w końcu krtań. Tłusto i soczyście chłopaki
napierdalają, a przede wszystkim nigdzie się nie spieszą, choć konkretnym
blastem, gdy trzeba, zajechać potrafią. Tak więc beczki gniotą tu potwornie,
smolisty bas wyrywa jądra i wciska je słuchaczowi do gardła, krwiste, cuchnące
rozkładem, gęste riffy rozrywają bezlitośnie, a dzieła zniszczenia dopełniają
niskie, paskudne, zaflegmione, gardłowe growle ryjące przecudnie w błotnistej,
gnijącej mazi. Naprawdę gruby to materiał, a oleista żółć i wszelakie płyny
ustrojowe sączą się z każdej nuty, jaka znajduje się na tym krążku. Choć sekcja
rytmiczna gniecie tu konkretnie i fachowo, to jednak siła tego materiału leży
głównie w pracy wioseł. Ich zawiesiste, opasłe, maniakalne, niesamowicie
zwarte, potężne struktury po prostu niszczą w pizdu, a szalone interakcje z
wokalem podkreślają chore, zwyrodniałe, obłąkane wibracje unoszące się tą
muzyką. Podoba mnie się okrutnie ta patologia, choć te wysoce psychopatyczne
dźwięki wyrzeźbiono ze znajomo śmierdzącej gliny. Nie przeszkadza mi to jednak
w najmniejszym nawet stopniu, gdyż Autophagy nieco zmodyfikowali ten przepis,
odciskając na nim (przynajmniej w kilku aspektach) swój indywidualny szlif
(choć, aby te patenty odkryć trzeba nierzadko zejść do poziomu detali). Nie
twierdzę, że to debiut doskonały (dla niektórych na ten przykład może się on
wydać chwilami nieco monotonny), jednak uważam, że fani Autopsy, Incantation,
Undergang, Disma, Cerebral Rot, czy Witch Vomit powinni się nim zainteresować.
Mnie tam takie esencjonalne, zapleśniałe granie nieodmiennie robi dobrze, więc
„Bacteriophage” z pewnością znajdzie się w mojej kolekcji. Cóż mam jeszcze
dodać? Jak dla mnie cud, zepsuty miód i z dupy słone karmelki.
Czekam więc na kolejne wymioty zespołu.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz