czwartek, 20 kwietnia 2023

Recenzja AUTOPHAGY „Bacteriophage”

 

AUTOPHAGY

„Bacteriophage”

Pulverised Records 2022

Autophagy lub po naszemu Autofagia, to naukowy termin określający organizm żywiący się, bądź trawiący samego siebie. Taką też nazwę przyjęło powstałe w 2018 roku trio z Oregonu. Całe szczęście, o muzyce zawartej na ich pierwszym albumie długogrającym w żadnym razie nie można się tak wyrazić, nie wpierdala ona własnego ogona, choć wyraźnie i bezapelacyjnie czerpie pełnymi garściami z tradycyjnej spuścizny gatunku. „Bacteriophage” to zatem niecałe 34 minuty brutalnego, ciężkiego w chuj, zalatującego zgnilizną Old School Death Metalu, który łapie za gardło od samego niemal początku i przez cały czas trwania tej płyty zaciska swój uścisk, miażdżąc w końcu krtań. Tłusto i soczyście chłopaki napierdalają, a przede wszystkim nigdzie się nie spieszą, choć konkretnym blastem, gdy trzeba, zajechać potrafią. Tak więc beczki gniotą tu potwornie, smolisty bas wyrywa jądra i wciska je słuchaczowi do gardła, krwiste, cuchnące rozkładem, gęste riffy rozrywają bezlitośnie, a dzieła zniszczenia dopełniają niskie, paskudne, zaflegmione, gardłowe growle ryjące przecudnie w błotnistej, gnijącej mazi. Naprawdę gruby to materiał, a oleista żółć i wszelakie płyny ustrojowe sączą się z każdej nuty, jaka znajduje się na tym krążku. Choć sekcja rytmiczna gniecie tu konkretnie i fachowo, to jednak siła tego materiału leży głównie w pracy wioseł. Ich zawiesiste, opasłe, maniakalne, niesamowicie zwarte, potężne struktury po prostu niszczą w pizdu, a szalone interakcje z wokalem podkreślają chore, zwyrodniałe, obłąkane wibracje unoszące się tą muzyką. Podoba mnie się okrutnie ta patologia, choć te wysoce psychopatyczne dźwięki wyrzeźbiono ze znajomo śmierdzącej gliny. Nie przeszkadza mi to jednak w najmniejszym nawet stopniu, gdyż Autophagy nieco zmodyfikowali ten przepis, odciskając na nim (przynajmniej w kilku aspektach) swój indywidualny szlif (choć, aby te patenty odkryć trzeba nierzadko zejść do poziomu detali). Nie twierdzę, że to debiut doskonały (dla niektórych na ten przykład może się on wydać chwilami nieco monotonny), jednak uważam, że fani Autopsy, Incantation, Undergang, Disma, Cerebral Rot, czy Witch Vomit powinni się nim zainteresować. Mnie tam takie esencjonalne, zapleśniałe granie nieodmiennie robi dobrze, więc „Bacteriophage” z pewnością znajdzie się w mojej kolekcji. Cóż mam jeszcze dodać? Jak dla mnie cud, zepsuty miód i z dupy słone karmelki. Czekam więc na kolejne wymioty zespołu.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz