AURORA BOREALIS
„Prophecy is the Mold in
Witch History is Poured”
Piątkowy
wieczór 24.03.2023. Polska reprezentacja piłki kopanej rozpoczyna eliminacje do
Mistrzostw Europy 2024. Pierwszy mecz grają w Pradze z Czechami. Ledwo zaczęło się
spotkanie, a tu już 1:0 dla pepiczków (gol padł bowiem jakoś w 30 sekundzie
meczu). No ja pierdolę! Druga poważna akcja Czechów w 2 minucie spotkania i
mamy 2:0 dla gospodarzy. To już dla mnie za dużo, odpuszczam sobie więc naszych
mistrzów piłki nożnej i dla ukojenia nerwów postanawiam coś wypić, czegoś
posłuchać i oczywiście sklecić na ten temat kilka zdań, które zainteresowani
będą mogli przeczytać na łamach Apocalyptic Rites. Mój wybór padł na wydany pod
koniec zeszłego roku, ósmy pełny album amerykanów z Aurora Borealis. Nie
ukrywam, że zawsze podobała mi się twórczość tego zespołu, więc miałem
nadzieję, że i ta płyta pozamiata mną konkretnie. No i pozamiatała, oj
pozamiatała jak chuj, a może i jeszcze bardziej! „Prophecy is the Mold…” to
bowiem pokaz jadowitego, technicznego Death/Black Metalu, który wpierdol
spuszcza słuszny, nie zważając, że boli. A wierzcie mi, wyprawia się na tej płycie naprawdę sporo i
aby to ogarnąć, nie wystarczy pobieżne przesłuchanie tej płytki podczas
wpierdalania czerwonego barszczu z kartonika. Nad tą płytką trzeba trochę
przysiąść, a ja akurat miałem na to wystarczająco dużo czasu, gdyż na grę
Polskiej Reprezentacji Piłki Nożnej pod wodzą nowego trenera żal było patrzeć. Wracajmy
więc do muzyki, jaką usłyszałem na „Przepowiedni…”. Wspominałem już, że to
wysoce zaawansowany technicznie Death/Black Metal, a teraz garść szczegółów.
Wiosła wymiatają tu wybornie. Techniczne, nierzadko kaskadowo ułożone riffy tną
aż do kości, pozostawiając głębokie, obficie krwawiące rany, linie basu są
pozawijane mocniej niż świński ogonek warchlaka idącego na rzeź, jadowite,
agresywne w chuj, zjadliwe wokale plują wokoło żrącym kwasem, a beczki sieją
siarczysty rozpierdol, choć do ich brzmienia mam pewne zastrzeżenia. Mark Green
to naprawdę zajebisty perkusista i myślę, że jego partie zasługują na
zdecydowanie bardziej mięsisty i organiczny sound. Na tej płycie jest bowiem w
tym temacie bardzo sterylnie i nieco bezdusznie, co troszkę mi przeszkadza,
przy całym mym umiłowaniu dotychczasowej twórczości Aurora Borealis. Pomijając
jednak brzmienie bębnów „Prophecy…” w chuj mnie się podoba. Jest to bowiem
pyta, która łączy w sobie techniczne wyrafinowanie Metalu Śmierci zza wielkiej
kałuży ze skandynawskim, surowym, czarcim pierdolnięciem rodem z najlepszych
produkcji tego gatunku. Mnie to kurwa w pizdu kręci i prawdę powiedziawszy, w
dupie mam jak będzie z Wami. Dla mnie to płytka zajebista. Houk! Powiedziałem!
A jak tam nasze orły? No tak 3:1 w plecy. Całe szczęście, że odpuściłem sobie
oglądanie tej żenady.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz