środa, 12 kwietnia 2023

Recenzja DISHONOUR „Erasing the Rats”

 

DISHONOUR

„Erasing the Rats” (Ep)

Theogonia Records 2023


Theogonia Records gościła ostatnio na łamach Apocalyptic Rites z kilkoma swoimi produkcjami i nie było innej opcji, aby nie zagościła ponownie. Niebawem, a konkretnie w maju ukaże się bowiem pod jej sztandarami naprawdę bardzo poważne wydawnictwo, obok którego obojętnie przejść nie wypada. Mowa o debiutanckim materiale portugalskiego Dishonour zatytułowanym „Erasing the Rats”. Miałem niekłamaną przyjemność zapoznać się z nim jeszcze przed oficjalną premierą i powiem Wam jak na spowiedzi i bez srania po krzakach, że to gruba rzecz. Mocno zatopiony w oparach czerni, zagęszczony konkretnie Metal Śmierci, jaki prezentuje tu ta horda, to muza okrutna i brutalna, a przy tym nacechowana mrokiem i celebrująca wszystko, co plugawe, diaboliczne i złe. Intensywne, soczyste beczki rozpierdol sieją krwawy i bezlitosny, zarówno gdy sypią morderczym blastem, jak i gdy miażdżą potężnymi zwolnieniami. Precyzyjny, zaznaczony wyraźnie, rzeczowy, tłusty bas poniewiera niemiłosiernie, nieustępliwe, ciężkie, wściekłe, krwiożercze, smoliste riffy dosłownie rozrywają na strzępy, a bluźniercze, jadowite, demoniczne growle niewątpliwie posiadają autoryzację wszystkich mocy piekielnych. W tę na wskroś bestialską formułę muzycy zespołu wpletli również gustownie szczyptę nieco mniej oczywistych rozwiązań (głównie gitarowych) i bardziej złożonych struktur, co sprawiło, że moc i siła uderzeniowa tego krążka zwiększyła się niepomiernie. Nawiedzone, przepojone ciemnością,  hipnotyczne z lekka, mizantropijne melodie, jakie z kolei meandrują i wiją się pomiędzy tymi Szatańskimi wersetami, powodują, że „Erasing…” bardzo skutecznie ryje beret, a u bardziej wrażliwych, lub jak kto woli mientkich, może powodować stan lękowe, bądź zaburzenia w strefie wewnętrznego komfortu. Mało mnie jednak interesuje, co zrobi z miękkimi waflami ten materiał. Ja uważam, że debiut to bardzo dobry i niejednego pośle on na glebę. Żałuję jedynie, że to tylko cztery wałki. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze, jak to u nas mawiają na dzielni. Mam więc nadzieję, że niebawem Dishonour przypierdoli ponownie i wówczas  zbeszta mnie płytką trwającą zdecydowanie dłużej niż niecałe 16 minut. Powtórzę to więc raz jeszcze. Bardzo dobry, diabelnie brutalny wypierdol. Warto się nim zainteresować.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz