piątek, 28 kwietnia 2023

Recenzja MALICE DIVINE „Everlasting Ascendancy”

 

MALICE DIVINE

„Everlasting Ascendancy”

Independent 2023

Malice Divinez Kraju Klonowego Liścia to tak naprawdę Ric Galvez,  wykwalifikowany wioślarz z dyplomem muzycznym Uniwersytetu York. Pod koniec stycznia Roku Bestii 2023 ów dżentelmen wydał pod tym szyldem drugi album długogrający, który ochrzcił tytułem „Everlasting Ascendancy”. No to wiecie już co i jak, a teraz słów parę o muzyce, jaka znalazła się na tym krążku. Usłyszymy tu więc solidny, konkretny, Melodyjny Black/Death Metal, który miłośnikom tej frakcji metalowego łomotu niewątpliwie przypadnie do gustu. Niezaprzeczalną inspiracją jest tu Dissection, choć można także na tym materiale dostrzec, że twórczość Children of Bodom, Arsis, czy Gates of Ishtar także bliskie są sercu Ric’a. Główną silą tego materiału, są wyborne partie gitar. Facet przebiera paluchami po gryfie tak, że gacie opadają. Riffy są jadowite i zadziorne. Bije od nich chłód i nihilistyczne wibracje, a przy tym pod względem technicznym są wręcz doskonałe, podobnie zresztą jak dopracowane, strzeliste partie solowe o narracyjnym charakterze i nierzadko klasycznym, Heavy Metalowym szlifie. Sporo tu zresztą patentów, niuansów i ozdobników, które maniaków wiosła przyprawią o wzwód i kisiel w majtach. Bas także szyje soczyście i potrafi wywijać, choć mógłby być wg mnie nieco grubszy i głębszy. Wokale są zawodowe, zawierają odpowiednie pokłady agresji i bluźnierstwa doskonale wpisując się w warstwę instrumentalną. Bębny są fachowo ułożone i rzetelnie robią swoje, ale niestety ich sound dosyć mocno obniża w moich oczach wartość i ocenę tej płyty. Nie wiem, czy rzeźbi tu pałker z krwi i kości, czy też bezduszny pan Yamaha, ale ich brzmienie jest dosyć mocno sterylne i zalatujące formaliną. Brakuje im przez to mocy i konkretnego, dosadnego, jędrnego pierdolnięcia, co w prostej linii rzutuje na mniejszą siłę uderzeniową tego krążka. Szkoda, bo mogło być ciekawie, a wyszło jedynie solidnie i rzetelnie (przynajmniej wg mnie). Zadeklarowanym fanom melodyjnego grania ten szczegół zapewne nie będzie jakoś specjalnie przeszkadzał, więc płytka ta znajdzie wśród nich zapewne bardzo duże grono odbiorców i oddanych zwolenników. Ja doceniam i podziwiam wyśmienite, zaawansowane technicznie wiosłowanie, ale dwójeczka Malice Divine jako całość specjalnie mnie nie rajcuje. Dwa, trzy okrążenia i zjazd do boksu. Opcji powrotu nie przewiduje się.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz