MALICE
DIVINE
„Everlasting
Ascendancy”
Independent
2023
Malice
Divinez Kraju Klonowego Liścia to tak naprawdę Ric Galvez, wykwalifikowany wioślarz z dyplomem muzycznym
Uniwersytetu York. Pod koniec stycznia Roku Bestii 2023 ów dżentelmen wydał pod
tym szyldem drugi album długogrający, który ochrzcił tytułem „Everlasting Ascendancy”.
No to wiecie już co i jak, a teraz słów parę o muzyce, jaka znalazła się na tym
krążku. Usłyszymy tu więc solidny, konkretny, Melodyjny Black/Death Metal,
który miłośnikom tej frakcji metalowego łomotu niewątpliwie przypadnie do
gustu. Niezaprzeczalną inspiracją jest tu Dissection, choć można także na tym
materiale dostrzec, że twórczość Children of Bodom, Arsis, czy Gates of Ishtar
także bliskie są sercu Ric’a. Główną silą tego materiału, są wyborne partie
gitar. Facet przebiera paluchami po gryfie tak, że gacie opadają. Riffy są
jadowite i zadziorne. Bije od nich chłód i nihilistyczne wibracje, a przy tym
pod względem technicznym są wręcz doskonałe, podobnie zresztą jak dopracowane,
strzeliste partie solowe o narracyjnym charakterze i nierzadko klasycznym,
Heavy Metalowym szlifie. Sporo tu zresztą patentów, niuansów i ozdobników,
które maniaków wiosła przyprawią o wzwód i kisiel w majtach. Bas także szyje
soczyście i potrafi wywijać, choć mógłby być wg mnie nieco grubszy i głębszy.
Wokale są zawodowe, zawierają odpowiednie pokłady agresji i bluźnierstwa
doskonale wpisując się w warstwę instrumentalną. Bębny są fachowo ułożone i
rzetelnie robią swoje, ale niestety ich sound dosyć mocno obniża w moich oczach
wartość i ocenę tej płyty. Nie wiem, czy rzeźbi tu pałker z krwi i kości, czy
też bezduszny pan Yamaha, ale ich brzmienie jest dosyć mocno sterylne i
zalatujące formaliną. Brakuje im przez to mocy i konkretnego, dosadnego, jędrnego
pierdolnięcia, co w prostej linii rzutuje na mniejszą siłę uderzeniową tego
krążka. Szkoda, bo mogło być ciekawie, a wyszło jedynie solidnie i rzetelnie
(przynajmniej wg mnie). Zadeklarowanym fanom melodyjnego grania ten szczegół
zapewne nie będzie jakoś specjalnie przeszkadzał, więc płytka ta znajdzie wśród
nich zapewne bardzo duże grono odbiorców i oddanych zwolenników. Ja doceniam i
podziwiam wyśmienite, zaawansowane technicznie wiosłowanie, ale dwójeczka
Malice Divine jako całość specjalnie mnie nie rajcuje. Dwa, trzy okrążenia i
zjazd do boksu. Opcji powrotu nie przewiduje się.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz