DRAIN OF IMPURITY
„Beneath the Maze of
Infinite Equilibrium”
Independent
2023
Drain
of Impurity poznałem w 2001 roku przy okazji ich Ep’ki „Sordid Acts of Torture” i praktycznie od razu muza tego projektu przypadła mi do
gustu, choć w zasadzie nie ma na to racjonalnego wytłumaczenia. Nie jest to
bowiem granie ani wybitnie techniczne, ani specjalnie odkrywcze, ani takie,
które miałoby wnieść coś nowego do gatunkowych standardów. A jednak nie wiedzieć
czemu zażarło i żre cały czas. Nie ma co się jednak nad tym zastanawiać.
Zamiast owych rozmyślań wolę teraz przedstawić Wam moją opinię na temat
najnowszego, wydanego w tym roku, piątego, długogrającego albumu zespołu prowadzonego
od lat samodzielnie przez tureckiego maniaka uczestniczącego m.in. w
poczynaniach Cenotaph, Grotesque Ceremonium, czy Womb of Decay. Tak więc na
krążku tym, podobnie zresztą, jak i na poprzednich produkcjach tego ansamblu
usłyszycie przepełniony chorą, bestialską, potwornie zwyrodniałą atmosferą
Brutal Death Metal, który miażdży bezlitośnie i nikogo nie ma zamiaru pytać o
pozwoleństwo. Rozpierdol moi mili jest tu okrutny i gęsty, a opiera się on na
morderczych, cisnących przecudnie beczkach (i nie ma większego znaczenia, że
prawdopodobnie to automat, gdyż jego
partie są organicznie tłuste i soczyste), masywnych, opasłych liniach
dławiącego basu, brutalnych w chuj, mielących, mięsistych riffachi lepkich,
paskudnych, wynaturzonych, gardłowych growlach. Niezaprzeczalna brutalność i pierwotne
barbarzyństwo tej płyty to jedno, jednak rzeczą, która poniewiera równie
skutecznie, jest jej anormalny klimat. Nie chodzi mi tu bynajmniej o tanie
patologiczno-fekalne sztuczki. Atmosfera tego krążka jest popaprana totalnie,
lecz bardziej kojarzy się z eksploracją niezbadanych wymiarów (zarówno tych
kosmicznych, jak i mistyczno-eksterioryzacyjnych), co nadaje twórczości Drain
of Impurity zdecydowanie własnego, charakterystycznego cyzelunku i
reprezentatywności. No mnie kolejna już płyta tego zespołu sprowadza do parteru
i sprawia, że krwawiąc, proszę o więcej. Nie wiem, jak będzie z Wami. Jedni
pewnie podzielą moje zdanie, inni stwierdzą natomiast, że totalnie mnie
pojebało. Żeby było weselej, obie frakcje będą miały rację. Tak, popierdoliło
mnie już dawno temu, a moje uwielbienie dla patologicznie brutalnych, a przy
tym niewąsko pokręconych dźwięków praktycznie
nie zna granic. I dla dobra sprawy, niech tak pozostanie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz