sobota, 22 kwietnia 2023

Recenzja ANARKHON „Obiasot Dwybat Ptnotun”

 

ANARKHON

„Obiasot Dwybat Ptnotun”

Debemur Morti Productions 2023

Brazylijscy bluźniercy z Anarkhon uderzyli ze swym piątym albumem długogrającym i…ponownie kurwa zmiażdżyli! Nie myśleliście chyba, że napiszę, iż dali ciała? Mam wrażenie zresztą, że prędzej wieloryb przeszedłby przez ucho igielne, niżby ta horda miała nagrać słaby materiał. Wrażenia i domysły odłóżmy jednak na bok, a skupmy się na faktach. „Obiasot…” to zatem w prostej linii kontynuacja i rozkwit programowej tendencji rozpoczętej na „Phantasmagorical…”. Ponownie więc zalewa nas smolisty, ciężki, ołowiany Death Metal, który niszczy wszystko, co znajdzie się w jego polu rażenia. A pole to promień posiada naprawdę rozległy, a i okrucieństwo tego krążka praktycznie nie zna granic. Album ten smaga słuchacza przytłaczającymi erupcjami bitumicznych bębnów popartych wściekłymi fluktuacjami złowrogiego, rozrywającego basu. Zagęszczone potwornie interwały brutalnych, przerażających riffów przetaczają się nad głowami, wywołują strach i burzą poczucie wewnętrznego komfortu, a jednocześnie hipnotyzują i wciągają w piekielne, przepastne głębiny, gdzie trzeba mierzyć się co rusz z gniewem demonicznych istot. Wokalnie natomiast ta płytka to pokaz nieokiełznanego, bezdusznego bluźnierstwa i obskurnej profanacji. Tyle w kwestii ogólnej. Gdy jednak zatopimy się w diabelskie szczegóły (wiadomo wszak, że w nich tkwi sam Szatan) i bogatą ornamentykę rodem z otchłani zaświatów, to natkniemy się tu na przepastne, popaprane, dysonansowe faktury, potężne, atonalne akordy, niejasne, wijące się jakby na drugim planie, zaciekłe, odurzające, delirycznie meandrujące melodie, halucynogenne, transowe zniekształcenia metrum, jak i kierujące się mocniej w stronę Black Metalu szorstkie, zimne struktury niektórych fragmentów tego materiału. A to tylko wierzchołek góry lodowej, która rozjebała Titanica, gdyż owych smaczków jest tu od chuja i jeszcze trochę, a poza tym mam wrażenie, że część z nich odbieramy niemal wyłącznie na poziomie podprogowym. Chwilami dosłownie brak słów, aby opisać to, co dzieje się na tym krążku. A skoro ich brak, to nie ma co na silę bić piany. Podsumujmy więc. „Obiasot Deybat Ptnotun” to oszałamiający, złożony, brutalny album, nad którym unosi się atmosfera tak zawiesista, złowieszcza, obrazoburcza i przesycona grobową ciemnością, że aż gotuje się przysadka mózgowa. Płyta roku? Czas pokaże, trochę jeszcze za wcześnie, aby to wyrokować. Niewątpliwie jednak bardzo mocna ku temu kandydatura.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz