„Bab
Al On”
Debemur
Morti Productions 2022
Muzyka
norweskiego duetu Dødsengel nigdy nie należała do najłatwiejszych w odbiorze.
Horda ta na swój specyficzny bowiem sposób podchodziła do dłubania w czarnej
materii, lubując się wręcz w zrywaniu stereotypowych form i oczekiwań tych,
którzy zdecydowali się zagłębić w tworzone przez nich dźwięki. Piąty, wydany w
grudniu zeszłego roku album zespołu jest doskonałym tego potwierdzeniem i
zarazem kontynuacją formuły, jaką narzucili sobie Kark i Malach Adonai. „Bab Al
On” to krążek poświęcony thelemicznej bogini Babalon zwanej także Nierządnicą
Objawienia lub Świętą Dziwką, która ucieleśnia zarówno najwyższe aspiracje
duchowe oraz macierzyństwo, jak i rozwiązłość, czy sprośną wręcz seksualność. Tak,
jak niewąsko popierdolona jest koncepcja tej płyty, tak i sama muzyka na niej
zawarta często oparta jest na przeciwieństwach. Kluczy, wije się ekstatycznie
iwprowadza w trans, by po chwili uderzyć niespodziewanie z niszczycielską mocą.
Jednym słowem mamy tu nielichy ambaras. Nieodmiennie rdzeniem twórczości
zespołu jest surowy, mizantropijny, złowróżbny Black Metal, choć zdecydowanie w
stylu rytualno-modlitewnym. Tak więc typowa, bezpośrednia, czarcia furia
została zredukowana tu ponownie do niezbędnego minimum (oczywiście panowie
pokazują, co jakiś czas, że siarczyście przyjebać potrafią i przypominają
równocześnie, gdzie sięgają ich korzenie). Zachowano tu natomiast znajome już
podejście do przepełnionych mistycyzmem kompozycji utrzymanych w średnich
tempach, które hipnotyzują swym obrzędowym charakterem. Cały praktycznie krążek
oparty jest zatem na dysharmonijnych, nie zanadto jednak skomplikowanych
gitarach, zagęszczonych, z lekka nawet smolistych, ale zarazem podniosłych,
często monumentalnych beczkach i wokalizach tak chorych, nawiedzonych i
przesyconych szaleństwem (nieludzkie wrzaski, żarliwe zaklęcia, modlitewny
lament, ceremonialny śpiew), że aż trudno je chwilami ogarnąć. Dochodzą do tego
jeszcze wszelakie dodatki w postaci apokaliptycznych, bijących na trwogę
dzwonów, ponurych pasaży akustycznych, czy też pozornie spokojniejszych, ale
jakże przygnębiających, post-metalowych tekstur o delikatnie progresywnym
szlifie .Dzieje się tu panie kochany, oj dzieje, a do tego atmosfera, jaka unosi
się nad „Bab Al On” jest wysoce niepokojąca, złowroga i potrafi sprawić, że słuchacz
niepostrzeżenie zostanie wyprowadzony ze swej strefy komfortu. Wyśmienita to w
swej kategorii płytka, jednak trzeba poświęcić jej naprawdę sporo czasu i
uwagi. Już sama jej długość (kapkę ponad 72 minuty) wystawia naszą cierpliwość
na niemałą próbę. Myślę jednak, że fanom rozmodlonego, okultystycznego Black
Metalu nie zbraknie ni siły, ni ochoty, aby niespiesznie penetrować, zgłębiać,
smakować i delektować się zawartością tej płyty, a jakby na to nie spojrzeć,
jest czym. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko życzyć smacznego.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz