sobota, 8 kwietnia 2023

Recenzja DØDSENGEL „Bab Al On”

 

DØDSENGEL

„Bab Al On”

Debemur Morti Productions 2022

 


Muzyka norweskiego duetu Dødsengel nigdy nie należała do najłatwiejszych w odbiorze. Horda ta na swój specyficzny bowiem sposób podchodziła do dłubania w czarnej materii, lubując się wręcz w zrywaniu stereotypowych form i oczekiwań tych, którzy zdecydowali się zagłębić w tworzone przez nich dźwięki. Piąty, wydany w grudniu zeszłego roku album zespołu jest doskonałym tego potwierdzeniem i zarazem kontynuacją formuły, jaką narzucili sobie Kark i Malach Adonai. „Bab Al On” to krążek poświęcony thelemicznej bogini Babalon zwanej także Nierządnicą Objawienia lub Świętą Dziwką, która ucieleśnia zarówno najwyższe aspiracje duchowe oraz macierzyństwo, jak i rozwiązłość, czy sprośną wręcz seksualność. Tak, jak niewąsko popierdolona jest koncepcja tej płyty, tak i sama muzyka na niej zawarta często oparta jest na przeciwieństwach. Kluczy, wije się ekstatycznie iwprowadza w trans, by po chwili uderzyć niespodziewanie z niszczycielską mocą. Jednym słowem mamy tu nielichy ambaras. Nieodmiennie rdzeniem twórczości zespołu jest surowy, mizantropijny, złowróżbny Black Metal, choć zdecydowanie w stylu rytualno-modlitewnym. Tak więc typowa, bezpośrednia, czarcia furia została zredukowana tu ponownie do niezbędnego minimum (oczywiście panowie pokazują, co jakiś czas, że siarczyście przyjebać potrafią i przypominają równocześnie, gdzie sięgają ich korzenie). Zachowano tu natomiast znajome już podejście do przepełnionych mistycyzmem kompozycji utrzymanych w średnich tempach, które hipnotyzują swym obrzędowym charakterem. Cały praktycznie krążek oparty jest zatem na dysharmonijnych, nie zanadto jednak skomplikowanych gitarach, zagęszczonych, z lekka nawet smolistych, ale zarazem podniosłych, często monumentalnych beczkach i wokalizach tak chorych, nawiedzonych i przesyconych szaleństwem (nieludzkie wrzaski, żarliwe zaklęcia, modlitewny lament, ceremonialny śpiew), że aż trudno je chwilami ogarnąć. Dochodzą do tego jeszcze wszelakie dodatki w postaci apokaliptycznych, bijących na trwogę dzwonów, ponurych pasaży akustycznych, czy też pozornie spokojniejszych, ale jakże przygnębiających, post-metalowych tekstur o delikatnie progresywnym szlifie .Dzieje się tu panie kochany, oj dzieje, a do tego atmosfera, jaka unosi się nad „Bab Al On” jest wysoce niepokojąca, złowroga i potrafi sprawić, że słuchacz niepostrzeżenie zostanie wyprowadzony ze swej strefy komfortu. Wyśmienita to w swej kategorii płytka, jednak trzeba poświęcić jej naprawdę sporo czasu i uwagi. Już sama jej długość (kapkę ponad 72 minuty) wystawia naszą cierpliwość na niemałą próbę. Myślę jednak, że fanom rozmodlonego, okultystycznego Black Metalu nie zbraknie ni siły, ni ochoty, aby niespiesznie penetrować, zgłębiać, smakować i delektować się zawartością tej płyty, a jakby na to nie spojrzeć, jest czym. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko życzyć smacznego.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz