środa, 19 kwietnia 2023

Recenzja Ulthar „Helionomicon”

 

Ulthar

„Helionomicon”

20 Buck Spin 2023

Amerykański Ulthar w lutym tego roku wrócił z dwoma albumami jednocześnie. Jednym z nich jest „Anthronomicon”, na którym ci trzej panowie kontynuują swoją wizję na death-black metal. Zawiera on osiem kawałków brutalnego i zarazem technicznego grania, któremu towarzyszy wyraźny swąd piekła. Jest to dość świeże i trochę awangardowe spojrzenie na ten gatunek, pełne połamanych riffów i wysokotonowych schizofrenicznych zagrywek. Jednak ambicje zespołu sięgają chyba trochę dalej, gdyż siostrzany „Helionomicon”, składający się tylko z dwóch utworów, gdzie każdy z nich trwa dwadzieścia minut, przedstawia dużo bardziej innowacyjne podejście do tworzenia mrocznej muzyki. Drugą część tego dyptyku otwiera numer tytułowy. Po krótkim wstępie ruszają ostro do przodu gęste gitary wraz z sekcją rytmiczną. Chłopcy dwoją się i troją tak jakby od samego początku chcieli zdmuchnąć wszystko z powierzchni ziemi. Ten galop z lekkimi zwolnieniami trwa przez całą długość kompozycji. Wypełniony jest nieoczywistymi i dysharmonijnymi akordami, w których znaleźć można pełno dysonansów oraz zawiłych i wkręcających się w aparat słuchowy ekscesów. W „Helionomicon” dostajemy całą gamę form stylistycznych, które jawią się jako abstrakcyjna podróż przez cały przekrój współczesnego metalu śmierci. Jest tu dość intensywnie, a chwilę wytchnienia dostaniemy dopiero po trzynastu minutach, kiedy to gość od wiosła zapragnie pobrzdąkać na swym instrumencie. Drugi wałek zatytułowany tak samo jak poprzednia bliźniacza produkcja, czyli „Anthronomicon” jest trochę bardziej zjadliwy. Budowa jego jest raczej liniowa i pozostaje w jednej estetyce. To po prostu dysonansowo-techniczny death metal doprawiony parzystokopytną rogacizną, wypełniony ciężkimi i zajadłymi riffami, a także posępnymi tremolo, nawiązujący charakterem do wcześniejszego ośmioutworowego albumu. Płyta została oczywiście okraszona złowrogimi growlami i nienawistnymi krzykami, które odpowiednio dopełniają to wydawnictwo. Czy wydanie „Helionomicon” w tym samym czasie co „Anthronomicon”, to trafiony zabieg? Moim zdaniem nie do końca, gdyż obydwie płyty różnią się od siebie, a dążenie do bycia oryginalnym i chęć, aby za wszelką cenę wyróżnić się z tłumu, zaowocowało dwoma w gruncie rzeczy nieco na wyrost zawiłymi utworami, z których nic konkretnego nie wynika. Sami oceńcie.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz