XOTH
„Interdimensional Invocations”
Independent
2019
Xoth
to kapela zza wielkiej wody, która porusza się głównie w tematach Science
Fiction/Dark Fantasy. Panowie nie stronią jednak także od wszelakich teorii
konspiracji, zagadek starożytnego świata, metafizycznych zawirowań i twórczości
H.P.Lovecrafta. Jak to często w takich przypadkach bywa, ich muzyka jest
zbiorem wielu inspiracji, zmiennych i wypadkowych metalowego szarpania drutów.
Momentami jest to naprawdę imponujące, gdyż techniczny warsztat tych jegomości
jest wręcz brylantowy, jednak w tym wielkim kotle, w którym miesza się mnogość
różnorakich wpływów nie wszystko mi leży. A jest tego od chuja i jeszcze trochę
i konia z rzędem temu, kto od pierwszego odsłuchu wyłuska wszystkie niuanse i
czające się tu smaczki. Słychać tu zatem sporo technicznego, Death Metalowego
napierdalania spod znaku Death, Pestilence, Nucleus, Archspire, czy Atheist, ale
jest tu także trochę bardziej nowoczesnych zagrywek charakterystycznych dla
późniejszego Cynic. Nie mogło oczywiście na tej płycie zabraknąć nawiązań do
pokręconego Thrash Metalu reprezentowanego przez Voivod, Vektor, Droid, no i co
zrozumiałe, bogów z Coroner. Ta część wpływów zdecydowanie mnie kręci i
poniewiera skutecznie, sprawiając często, że moja żuchwa ląduje na podłodze i
muszę się mocno napracować, aby wstawić ją na miejsce. „Interdimensional…”
zawiera niestety także sporo bardzo melodyjnych, zbyt miękkich jak na mój gust
fragmentów bardziej pasujących do Arsis, Arch Enemy i Bloodshot Dawn, które
niepotrzebnie tępią ostrze tej płyty. Progresywne patenty wykorzystywane często
właśnie przy tych łatwiej przyswajalnych elementach jeszcze bardziej pogłębiają
rzadki, miałki charakter niektórych zagrywek. Brzmieniowo w zasadzie nie ma się
do czego przyjebać, co w przypadku tak złożonej muzy jest normą, choć myślę, że
gdyby dołożyć więcej ciężaru beczkom, to nic by się nie stało. I taki właśnie
jest ten album. Z jednej strony fenomenalny, techniczny, zasługujący na podziw
i uznanie, z drugiej nieco zbyt miękki i rozlazły. Kto jednak lubi szybkie,
nierzadko wysoce skomplikowane przebieranie palcami po gryfach i rytmiczne
zakręty, ten z pewnością płycie Xoth powie sakramentalne tak. Ja jak na razie
należę raczej do frakcji niezdecydowanych i mimo że lubię zakręcone granie i chylę
czoła przed umiejętnościami muzyków, to właśnie te rozmiękczone, nachalnie melodyjne fragmenty sprawiają, że nie mogę w pełni cieszyć
się tą płytką. Może za jakiś czas nieco przywyknę i będzie lepiej, ale na razie
jest, jak jest.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz