czwartek, 16 stycznia 2020

Recenzja XOTH „InterdimensionalInvocations”


XOTH
„Interdimensional Invocations”
Independent 2019

Xoth to kapela zza wielkiej wody, która porusza się głównie w tematach Science Fiction/Dark Fantasy. Panowie nie stronią jednak także od wszelakich teorii konspiracji, zagadek starożytnego świata, metafizycznych zawirowań i twórczości H.P.Lovecrafta. Jak to często w takich przypadkach bywa, ich muzyka jest zbiorem wielu inspiracji, zmiennych i wypadkowych metalowego szarpania drutów. Momentami jest to naprawdę imponujące, gdyż techniczny warsztat tych jegomości jest wręcz brylantowy, jednak w tym wielkim kotle, w którym miesza się mnogość różnorakich wpływów nie wszystko mi leży. A jest tego od chuja i jeszcze trochę i konia z rzędem temu, kto od pierwszego odsłuchu wyłuska wszystkie niuanse i czające się tu smaczki. Słychać tu zatem sporo technicznego, Death Metalowego napierdalania spod znaku Death, Pestilence, Nucleus, Archspire, czy Atheist, ale jest tu także trochę bardziej nowoczesnych zagrywek charakterystycznych dla późniejszego Cynic. Nie mogło oczywiście na tej płycie zabraknąć nawiązań do pokręconego Thrash Metalu reprezentowanego przez Voivod, Vektor, Droid, no i co zrozumiałe, bogów z Coroner. Ta część wpływów zdecydowanie mnie kręci i poniewiera skutecznie, sprawiając często, że moja żuchwa ląduje na podłodze i muszę się mocno napracować, aby wstawić ją na miejsce. „Interdimensional…” zawiera niestety także sporo bardzo melodyjnych, zbyt miękkich jak na mój gust fragmentów bardziej pasujących do Arsis, Arch Enemy i Bloodshot Dawn, które niepotrzebnie tępią ostrze tej płyty. Progresywne patenty wykorzystywane często właśnie przy tych łatwiej przyswajalnych elementach jeszcze bardziej pogłębiają rzadki, miałki charakter niektórych zagrywek. Brzmieniowo w zasadzie nie ma się do czego przyjebać, co w przypadku tak złożonej muzy jest normą, choć myślę, że gdyby dołożyć więcej ciężaru beczkom, to nic by się nie stało. I taki właśnie jest ten album. Z jednej strony fenomenalny, techniczny, zasługujący na podziw i uznanie, z drugiej nieco zbyt miękki i rozlazły. Kto jednak lubi szybkie, nierzadko wysoce skomplikowane przebieranie palcami po gryfach i rytmiczne zakręty, ten z pewnością płycie Xoth powie sakramentalne tak. Ja jak na razie należę raczej do frakcji niezdecydowanych i mimo że lubię zakręcone granie i chylę czoła przed umiejętnościami muzyków, to właśnie te rozmiękczone, nachalnie melodyjne fragmenty sprawiają, że nie mogę w pełni cieszyć się tą płytką. Może za jakiś czas nieco przywyknę i będzie lepiej, ale na razie jest, jak jest.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz