piątek, 3 stycznia 2020

Recenzja Obduktio "Ihmiskuunan Viholliset"


Obduktio
"Ihmiskuunan Viholliset"
Caligari Records 2020

"Finland Finland Finland. The country where I want to be..." śpiewali swojego czasu Monty Pytongi. Tak mi się ta piosenka mimowolnie przypomniała, kiedy po raz -nasty odsłuchiwałem najnowsze wydawnictwo fińskiego Obduktio. Absolutnie nie znam wcześniejszych dokonań tego zespołu, jednak najnowsze, które wkrótce zostanie wydane przez Caligari Records sprawiło, że zapałałem, po raz kolejny, miłością do tego kraju. Otrzymujemy tutaj circa pół godziny tak zajebiście chwytliwej i kopiącej dupę muzyki, że klękajcie narody. Już otwierający ten materiał, króciutki "Introitus III" powoduje, że ręka trzymająca kieliszek zastyga w połowie drogi do otworu gębowego. Chłopaki serwują nam mieszankę grind/punka z death metalowym łomotem, choć akurat w tym przypadku bardziej wygląda mi to na punkowy zespół zainspirowany wspomnianymi gatunkami pobocznymi niż odwrotnie. Głównie dlatego, że ta muza buja jak ja cię nie pierdolę. Pamiętacie jak genialnie te gatunki mieszała swojego czasu Xysma? No właśnie, to jesteśmy w domu. Obduktio to prawdziwa reinkarnacja starszych kolegów, choć tamci z tego co mi wiadomo jeszcze żyją. Każdy z numerów zamieszczonych na "Ihmiskuunan Viholliset" to prawdziwy killer. Każdy z nich jest niesamowicie chwytliwy, wpadający w ucho i zmuszający do headbangingu. Blasty mieszają się z punkowym D-beatem, kopiące w dupę riffy (death metalowy w "Keskella" urywa jaja!) przeplatane są nieco bardziej luzackimi, powiedziałbym wręcz humorystycznymi fragmentami (choćby końcówka "Aamu" czy pijacki zaśpiew w "Muovinen Meri"), lecz wszystko to tak idealnie wyważone i poukładane, że lepiej się po prostu nie da. Więcej tu zajebistych akordów niż nieudaczników w polskim rządzie. Wspomniałem wcześniej o Xysma. Ten fiński groove z którego słynęli jest tu bardzo, ale to bardzo wyraźnie wyczuwalny. Dzięki temu ta demówka absolutnie nie nudzi i za każdym następnym odsłuchem wbija się w pamkę jeszcze głębiej. Kolesie dodatkowo śpiewają po fińsku, co oczywiście tworzy odpowiedni klimat i dodaje tym dźwiękom swoistej przaśności. Brzmienie tych nagrań jest natomiast tak doskonałe, jak tylko doskonale może zabrzmieć nie tylko demo, ale i profesjonalnie nagrana płyta. Jest dostatecznie brudno a za razem ciężko jak diabli, z kilogramami piachu na gitarach i odpowiednią głębią na beczkach. Kurwa, co ja się tu będę rozpisywał... Ten materiał jest idealnym otwarciem nowego roku dla Caligari. Ja bym nawet zaryzykował, że jeśli nie najlepszym, to jednym z najlepszych w ich katalogu. Szkoda, że nie zbieram kaset, bo bankowo bym to demo kupił. Jeśli są tam gdzieś fani Xysmy, niech to biorą w ciemno. Mam nadzieję, że dla pozostałych kaset zabraknie, taki ze mnie złośliwy chuj hehe!
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz