Obduktio
"Ihmiskuunan
Viholliset"
Caligari
Records 2020
"Finland
Finland Finland. The country where I want to be..." śpiewali
swojego czasu Monty Pytongi. Tak mi się ta piosenka mimowolnie
przypomniała, kiedy po raz -nasty odsłuchiwałem najnowsze
wydawnictwo fińskiego Obduktio. Absolutnie nie znam wcześniejszych
dokonań tego zespołu, jednak najnowsze, które wkrótce zostanie
wydane przez Caligari Records sprawiło, że zapałałem, po raz kolejny, miłością
do tego kraju. Otrzymujemy tutaj circa pół godziny tak zajebiście
chwytliwej i kopiącej dupę muzyki, że klękajcie narody. Już
otwierający ten materiał, króciutki "Introitus III"
powoduje, że ręka trzymająca kieliszek zastyga w połowie drogi do
otworu gębowego. Chłopaki serwują nam mieszankę grind/punka z
death metalowym łomotem, choć akurat w tym przypadku bardziej
wygląda mi to na punkowy zespół zainspirowany wspomnianymi
gatunkami pobocznymi niż odwrotnie. Głównie dlatego, że ta muza
buja jak ja cię nie pierdolę. Pamiętacie jak genialnie te gatunki
mieszała swojego czasu Xysma? No właśnie, to jesteśmy w domu.
Obduktio to prawdziwa reinkarnacja starszych kolegów, choć tamci z
tego co mi wiadomo jeszcze żyją. Każdy z numerów zamieszczonych
na "Ihmiskuunan Viholliset" to prawdziwy killer. Każdy z
nich jest niesamowicie chwytliwy, wpadający w ucho i zmuszający do
headbangingu. Blasty mieszają się z punkowym D-beatem, kopiące w
dupę riffy (death metalowy w "Keskella" urywa jaja!)
przeplatane są nieco bardziej luzackimi, powiedziałbym wręcz
humorystycznymi fragmentami (choćby końcówka "Aamu" czy
pijacki zaśpiew w "Muovinen Meri"), lecz wszystko to tak
idealnie wyważone i poukładane, że lepiej się po prostu nie da.
Więcej tu zajebistych akordów niż nieudaczników w polskim
rządzie. Wspomniałem wcześniej o Xysma. Ten fiński groove z
którego słynęli jest tu bardzo, ale to bardzo wyraźnie
wyczuwalny. Dzięki temu ta demówka absolutnie nie nudzi i za każdym
następnym odsłuchem wbija się w pamkę jeszcze głębiej. Kolesie
dodatkowo śpiewają po fińsku, co oczywiście tworzy odpowiedni
klimat i dodaje tym dźwiękom swoistej przaśności. Brzmienie tych nagrań jest natomiast tak doskonałe, jak tylko doskonale może
zabrzmieć nie tylko demo, ale i profesjonalnie nagrana płyta. Jest
dostatecznie brudno a za razem ciężko jak diabli, z kilogramami
piachu na gitarach i odpowiednią głębią na beczkach. Kurwa, co ja
się tu będę rozpisywał... Ten materiał jest idealnym otwarciem
nowego roku dla Caligari. Ja bym nawet zaryzykował, że jeśli nie
najlepszym, to jednym z najlepszych w ich katalogu. Szkoda, że nie
zbieram kaset, bo bankowo bym to demo kupił. Jeśli są tam gdzieś
fani Xysmy, niech to biorą w ciemno. Mam nadzieję, że dla
pozostałych kaset zabraknie, taki ze mnie złośliwy chuj hehe!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz