MAVORIM
„Aasfresser” (Ep)
Purity Through Fire 2019
Większość
źródeł branżowych określa twórczość tego solowego projektu z Niemiec mianem
Ambient Black Metal. Po wysłuchaniu najnowszej produkcji tego one man bandu
zastanawiam się, gdzie kurna jest ten Ambient? Być może na wcześniejszych
materiałach był on w jakimś tam stopniu obecny, ale na tegorocznej Ep’ce nie ma
go w ogóle, wziął nogi za pas i spierdolił,chuj wie
gdzie. Podniosłe, pompatyczne, wzniosłe intro, przy powstawaniu którego jego
twórca miał chyba dupę powyżej głowy, czy też instrumentalne, pluskające outro
to zdecydowanie za mało, aby muzykę Mavorim łączyć w jakiś sposób z ambientem,
ale mniejsza o to, szczegółów nie będę się czepiał. „Assfresser” to bowiem
standardowy, konwencjonalny, nieskomplikowany, poprawny, solidnie odegrany
Black Metal oparty na zimnych, jadowitych, dość melodyjnych riffach, rzetelnej
sekcji i dobrych, agresywnych wokalach artykułowanych w języku niemieckim.
Słychać wyraźne nawiązania do drugiej fali skandynawskiego Black Metalu, więc
słucha się tego bezproblemowo, ale w łepetynie pozostaje raczej niewiele. Do
zasadniczej części tego materiału złożonej z 6 wałków dołożono cztery
dodatkowe, niepublikowane wcześnie utwory w wersji demo i one bardziej
przypadły mi do gustu. Ich sound, jak i sama konstrukcja są bardziej pierwotne,
surowe i chropowate, co sprawia, że ich siła rażenia jest większa, a
oddziaływanie na słuchacza silniejsze. Ta druga część mocniej skłania się ku
fińskiej szkole czarciego grania i troszkę przypomina mi wczesny Sargeist. Korzystniej
dla Mavorim byłoby, aby całość tego materiału miała taki właśnie szorstki i
bardziej złowieszczy feeling, bo część pierwsza tej Ep’ki jest, zwłaszcza
brzmieniowo, zdecydowanie zbyt mocno ugłaskana. Produkcja kierowana raczej do
konkretnego grona maniakalnych wyznawców czerni pod każdą postacią, pozostali
nie stracą absolutnie nic, jeżeli sobie ją odpuszczą.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz