środa, 15 stycznia 2020

Recenzja Mordhell "Suffer In Hell"


Mordhell
"Suffer In Hell"
Pagan Records 2011

Dziś bardzo nietypowo. Gównie dlatego, iż ten album ukazał się dziewięć lat temu. Co zatem skłoniło mnie do nabazgrania o nim kilku słów? Cóż, może się to niektórym wydać śmieszne, inni wyzwą mnie od ignorantów (też mi kurwa nowość!), lecz faktem pozostanie, że pierwszą poważną styczność z Mordhell miałem kilka tygodni temu dzięki splitowi wydanemu przez Under the Sign of Garazel. Postanowiłem zatem nadrobić zaległości, gdyż muzyka tworzona przez ten band ostro mną pozamiatała. "Suffer In Hell" to drugi album poznaniaków przynoszący trzydzieści siedem minut dokładnie takiego black metalu za jakim niezmiernie tęsknię. Najbardziej od czasu, rozpadu Carpathian Forest oraz obraniu mocno hejwimetalowego kursu przez Darkthrone. W muzyce Mordhell inspiracji zaczerpniętych z tych dwóch zespołów nie brakuje. Można nawet powiedzieć, że kwartet próbuje kopiować wykreowane przez Norwegów wzorce. I czyni to doprawdy w bardzo udany sposób. Wszystkie zamieszczone na tym wydawnictwie utwory cechuje przede wszystkim prostota i chwytliwość. To black metalowe umpa-umpa, chwilami wpadające w niemal punkowy prymitywizm lub rock'n'rollową skoczność trafia mnie momentalnie w czuły punkt. Można odnieść wrażenie, że podobne rytmy mogliby wybijać Fred Flinstone z Barneyem i bardzo słusznie bo ta muzyka jest wręcz banalna. Nikt tu nie bawi się w zbędne urozmaicanie, po prostu wjeżdża charakterystycznie melodyjny akord i goście jadą na nim do końca utworu, po czym zmieniają chwyt i napierdalają kolejny kawałek, równie mocno chwytliwy, surowy i bezpośredni. Nie ma w tej muzyce drugiego dna. Jeśli nie przekonasz się do "Suffer In Hell" po dwóch minutach, możesz spokojnie iść z ciocią na lody. Brzmienie tego krążka jest równie proste co cała muzyka, wali w chuj pleśnią i piwnicą. O taki black metal właśnie walczyłem i walczył będę do końca dni moich. Zachodzę w głowę, jak to możliwe, że nasze drogi nie zeszły się z Mordhell wcześniej. W tej chwili to już nieistotne. Słucham tego materiału z wielkim bananem na ryju i już nie mogę się doczekać nowej płyty, która to ma ponoć nadejść prędzej, niż się wszyscy spodziewają.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz