piątek, 10 stycznia 2020

Recenzja Revenant Marquis "Youth In Ribbons"


Revenant Marquis
"Youth In Ribbons"
Inferna Profounds Records 2020

Staraliście się kiedyś znaleźć pozytywne strony jakiejś beznadziejnej sytuacji? No nie wiem, na ten przykład, że piła tarczowa ujebała wam palec, więc jeden paznokieć mniej do podcinania? No to ja podobnie miałem ze znalezieniem jakichkolwiek pozytywów odsłuchując czwarty album jednoosobowego projektu z Walii. Już okładka krzyczała do mnie – nie ruszaj tego! No ale co, kurwa, JA nie ruszę? JA? No i faktycznie miałem poważne problemy. Revenant Marquis na swoim najnowszym wydawnictwie (na szczęście nie znam poprzednich) serwuje nam trzydzieści osiem minut minimalistycznego black metalu. No i bardzo dobrze, można pomyśleć, bo black metal ma być prosty i surowy, prawda? Owszem, jednak jest podstawowa różnica między surowizną a łupaniem byle czego dla samej idei. "Youth In Ribbons" to tak na dobrą sprawę dudnienie i brzęczenie i na tym na dobrą sprawę można by zakończyć jakiekolwiek na temat tej płyty wywody. Nic tu się nie klei. Gitarowe akordy giną gdzieś w otchłani nicości, wokal, mocno wycofany i przesterowany, przebrzmiewa jakoś zupełnie bez emocji, beczki dudnią zagłuszając chwilami wszystkie inne instrumenty a całość jest tak totalnie beznadziejna i bez pomysłu, że męczy bardziej niż Męczyowór Stanisław na baletach u Ilony Nieuległej. Tak, dokładnie, ta muzyka jest tak samo ciekawa jak wymuszone żarty moje w zdaniu, które właśnie przeczytaliście. Kakaofonia, nuda, bezpomysłowość. Ja nie wiem, czy ten koleś nie ma przyjaciół, którzy by mu powiedzieli, że ma dać sobie siana? Ja nigdy nie potrafiłem trafić piłką do kosza, za co mój PE teacher wyśmiał mnie raz i już wiedziałem gdzie moje miejsce. Jednak Revenant Marquis uważa najwyraźniej, że twórcza eksplozja w jego głowie jest nie do zatrzymania, bo napierdala te swoje płyty z częstotliwością co kilka miesięcy i doprawdy nie jestem w stanie pojąć że ktoś to w ogóle wydaje. Jedynym pozytywem tego krążka jest fakt, że ostatecznie dobiega on końca i nastaje błoga cisza. Gdybym chciał komuś zrobić na złość, kupiłbym mu "Youth In Ribbons" na urodziny. Choć byłoby to kurewsko wredne. Dobra, nie ma co pierdolić. Unikajcie tego bo szkoda czasu.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz