Revenant
Marquis
"Youth
In Ribbons"
Inferna
Profounds Records 2020
Staraliście
się kiedyś znaleźć pozytywne strony jakiejś beznadziejnej
sytuacji? No nie wiem, na ten przykład, że piła tarczowa ujebała
wam palec, więc jeden paznokieć mniej do podcinania? No to ja
podobnie miałem ze znalezieniem jakichkolwiek pozytywów odsłuchując
czwarty album jednoosobowego projektu z Walii. Już okładka
krzyczała do mnie – nie ruszaj tego! No ale co, kurwa, JA nie
ruszę? JA? No i faktycznie miałem poważne problemy. Revenant Marquis na
swoim najnowszym wydawnictwie (na szczęście nie znam poprzednich)
serwuje nam trzydzieści osiem minut minimalistycznego black metalu.
No i bardzo dobrze, można pomyśleć, bo black metal ma być prosty
i surowy, prawda? Owszem, jednak jest podstawowa różnica między
surowizną a łupaniem byle czego dla samej idei. "Youth In
Ribbons" to tak na dobrą sprawę dudnienie i brzęczenie i na
tym na dobrą sprawę można by zakończyć jakiekolwiek na temat tej
płyty wywody. Nic tu się nie klei. Gitarowe akordy giną gdzieś w
otchłani nicości, wokal, mocno wycofany i przesterowany,
przebrzmiewa jakoś zupełnie bez emocji, beczki dudnią zagłuszając
chwilami wszystkie inne instrumenty a całość jest tak totalnie
beznadziejna i bez pomysłu, że męczy bardziej niż Męczyowór
Stanisław na baletach u Ilony Nieuległej. Tak, dokładnie, ta
muzyka jest tak samo ciekawa jak wymuszone żarty moje w zdaniu, które właśnie przeczytaliście. Kakaofonia,
nuda, bezpomysłowość. Ja nie wiem, czy ten koleś nie ma
przyjaciół, którzy by mu powiedzieli, że ma dać sobie siana? Ja
nigdy nie potrafiłem trafić piłką do kosza, za co mój PE teacher
wyśmiał mnie raz i już wiedziałem gdzie moje miejsce. Jednak
Revenant Marquis uważa najwyraźniej, że twórcza eksplozja w jego
głowie jest nie do zatrzymania, bo napierdala te swoje płyty z
częstotliwością co kilka miesięcy i doprawdy nie jestem w stanie
pojąć że ktoś to w ogóle wydaje. Jedynym pozytywem tego krążka
jest fakt, że ostatecznie dobiega on końca i nastaje błoga cisza.
Gdybym chciał komuś zrobić na złość, kupiłbym mu "Youth
In Ribbons" na urodziny. Choć byłoby to kurewsko wredne.
Dobra, nie ma co pierdolić. Unikajcie tego bo szkoda czasu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz