AGGRESSIVE PERFECTOR
„Havoc at the Midnight Hour”
Dying Victims Productions 2019
O
w kurwę! Płytowy debiut tej trójki Brytoli poważnie mną wstrząsnął i o mało co
nie fiknąłem efektownego kozła. Byłem wówczas co prawda
dobrze podlany, ale następnego dnia podszedłem do tego albumu z czystym
umysłem, no prawie czystym i efekt był bardzo podobny. Ta płytka wejdzie bez
popitki wszystkim, podobnym do mnie starym kutasom wychowanym na klasyce
metalowego łomotu. „Havoc…” to bowiem konglomerat wpływów i inspiracji
dokonaniami Mercyful Fate, Venom, Bulldozer, Infernäl Mäjesty, całą gamą
zespołów NWOBHM na czele z Iron Maiden czy Tank i odrobiną wczesnego Slayer. No
i jak tu w mordę jeża nie lubić tej produkcji. Ten korzenny, brudny,
zainfekowany surową, siarczystą twórczością starych mistrzów
Heavy/Speed/Black/Thrash Metal spuszcza solidny wpierdol, o ile nie jesteśmy
głusi na tradycyjne granie i nie ignorujemy całej spuścizny masy zespołów,
które tworzyły scenę przed nastaniem ery ekstremalnych Black/Death Metalowych
wyziewów. Brzmienie oczywiście, tak jak i muzyka jest tradycyjnie surowe, nieco
chropowate, przykurzone i celowo przyprawione nalotem pleśni. Nie mam zamiaru
rozkładać tej produkcji na czynniki pierwsze, gdyż zakładam, że mimo wszystko
większość z Was wie, z czym to się je,
jeżeli natomiast jest ktoś nieuświadomiony i ciekawy, to najlepiej
będzie, jeżeli sam zakosztuje kanonów gatunku i określi się, czy to go kręci,
czy też nie. Mnie się to podoba (no bo jak tu, po tylu latach w metalowym
szaleństwie nie wielbić takich wałków jak „Turbo Evil”, Devil’s Bastard, czy
„Seven Gates”), i głęboko w chuju mam
opinię innych. Zatem łobrzygatelki i łobrzygatele, proszę coś łyknąć, zapiąć
pasy i nie palić. Ruszamy w tany!
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz