wtorek, 21 stycznia 2020

Recenzja EMPHERIS / DEATH INVOKER „Impure Spirits of Destruction”

EMPHERIS / DEATH INVOKER
„Impure Spirits of Destruction” (split)
Old Temple 2019

Fajny splicik powstał w komnatach Starej Świątyni. Tym razem Eryk złożył razem wałki naszego Empheris i peruwiańskiego Death Invoker i pod swym sztandarem wypuścił w świat pod koniec października 2019 roku. Żaden z tych zespołów prawdę powiedziawszy, nie należy do moich faworytów, jednak to, co prezentują na tym wydawnictwie, potrafi konkretnie nakłaść po ryju, zwłaszcza po kilku głębszych. Zaczynają nasi. Wjeżdża klasyczne, mroczne intro, a po nim następują dwa utwory zadziornego, bezpośredniego, jadowitego Black/Thrash Metalu opartego na solidnie napierdalającej, dynamicznej sekcji, kąśliwych, zajadłych, żrących solidnie wiosłach i zachrypniętych, plujących żyletkami wokalach. Nikt nie próbuje tu zawrócić kijem Wisły, panowie grają to, co czują i do czego przyzwyczaili przez lata swoich fanów i robią to dobrze (przynajmniej na tej produkcji), a co najważniejsze szczerze. Następne cięgi otrzymujemy od peruwiańskich bluźnierców z Death Invoker. Ich konglomerat barbarzyńskiego Black, Death i Thrash Metalu to muzyka jeszcze bardziej surowa, niż dźwięki tworzone przez naszych rodaków. Wali to piwnicą, że aż ciary przechodzą po plecach, jednak wszystko jest przyzwoicie słyszalne. Chropowate riffy, demoniczne wokale z pogłosem i dzika, sroga, momentami uroczo nierówna sekcja robią dobrą robotę. Jest zło, mrok i dziewięciocalowe gwoździe. Kto zatem ma ochotę na klasycznie spuszczony wpierdol, powinien jak najszybciej zaopatrzyć się w to wydawnictwo. Solidna rzecz. Bardzo solidna.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz