poniedziałek, 6 stycznia 2020

Recenzja THE BLEEDING „Morbid Prophecy”


THE BLEEDING
„Morbid Prophecy”
World War Now Records 2019

Londyński Krwotok wpadł pod moje strzechy z siłą huragany i narobił totalnej rozpierduchy, po której długo musiałem zeskrobywać swe resztki ze ścian. Drugi, pełny album angoli to naprawdę konkretny wpierdol, po którym rekonwalescencja zajmuje sporo czasu, a w zasadzie, to nie ma na nią czasu, gdyż po zakończeniu jednego wjebu, z masochistyczną przyjemnością pozwalamy sobie spuścić kolejny łomot. „Morbid Prophecy” to doskonały, wyrywający z buciorów Death/Thrash Metal walący Old School’em aż miło. Wściekłe, agresywne, zadziorne, niszczące riffy, perka w przeważającej części pędząca na złamanie karku, piłujące solówki, świetny, dźwięczny, chropowaty bas i zacięte, jadowite wokalizy – oto co z grubsza charakteryzuje ten krążek. Oczywiście wszystko idealnie zbilansowane i na odpowiednio wysokim poziomie technicznego zaawansowania. Płytka ta jest także doskonale poukładana. Prócz siarczystej jatki mamy tu także Thrash’owe pochody, równe, marszowe, Death Metalowe rytmy i odrobinkę samplowanych przeszkadzajek, które jednak idealnie wpisują się w warstwę dźwiękową albumu. W tym Death/Thrash’owym kotle mieszają się w tańcu wpływy wczesnego Kreator, Slayer, Morbid Angel, Death, Monstrosity, Demolition Hammer, czy choćby Sepultury z okresu „Beneath..” i „Arise”. Kąśliwe, przesycone raniącymi dotkliwie, ostrymi odłamkami, szorstkie, pulsujące, ciężkie brzmienie zapewnia tym wałkom potworną siłę uderzeniową i sprawia, że dźwięki te bezproblemowo rozjebałyby mury Jerycha. Na żywca ten materiał zapewne rozpierdala w pył, innej kurwa opcji nie widzę. Nie słyszałem pierwszego albumu The Bleeding, ale po tym, co zrobiła mi „Morbid Prophecy” muszę czym prędzej nadrobić zaległości. Doskonały, intensywny Death/Thrash. Zakup obowiązkowy.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz