czwartek, 9 stycznia 2020

Recenzja COFFIN CURSE „Ceased To Be”

COFFIN CURSE
„Ceased To Be”
Memento Mori 2020


Chilijskie Coffin Curse czyli duet Max Neira i Carlos Fuentes istnieje na deathmetalowej scenie od ośmiu lat dorabiając się w tym czasie demówki, splitu i kilku Epek. Obaj muzycy wcześniej zjedli zęby w szeregach takich formacji jak Inanna, Perpetuum czy Trimegisto i to muzyczne doświadczenie przełożyło się na muzyczną zawartość „Ceased To Be”. Debiutancki pełnograj z logiem Coffin Curse przynosi osiem klasycznych do porzygu, deathmetalowych wałków, które pomimo że oryginalnością nie grzeszą, to w jakiś dziwny sposób zwracają uwagę na to wydawnictwo. Szkielet tu stanowią dynamiczne, ale relatywnie proste konstrukcje z pogranicza death i thrash metalu.
Z grubsza można by powiedzieć, że najnowsza propozycja Chilijczyków to coś pomiędzy debiutem Massacre, wczesnym Malevolent Creation, a francuską szkołą death/thrashowego łojenia spod znaku Agressor czy Massacry. Dużo tu dynamicznych riffów, sporo zmian tempa, kolejne motywy zgrabnie wynikają jeden z drugiego nie gubiąc przy tym tempa i nie sprawiając wrażenia toporności, nawet jeśli muzycy zapędzają się czasem w wolniejsze rewiry. Podoba mi się to, w jaki sposób Ci goście wplatają nieco ambitniejsze, bardziej techniczne wkrętki w te dość czytelne i przewidywalne schematy. Niemal przez cały czas bas pływa tuż pod powierzchnią, gotowy do wyłonienia się na pierwszy plan, riffy – raz lepsze raz gorsze – są i nie zlewają się w jedną bezkształtną masę. Nad całością unosi się dobry, dolanowy growl, nadający całości odrobinę bardziej smolistego charakteru. Drugą rzeczą, którą stanowi o sile tej płyty są jebane przez większość metaluchów, niemodne ostatnimi laty solówki. Techniczne, pełne przestrzeni, ale w żadnym wypadku przydługie, perliste czy krystalicznie czyste. Wpuszczają one trochę powietrza, ale w przypadku tego typu kompozycji dodające im smaczku. Lata dziewięćdziesiąte pełną gębą. Szkoda tylko, że brzmienie jest nieco płaskie, pozbawione głębi i mięsa, takie trochę suche.
Widać i słychać w tym graniu muzyczne doświadczenie i to, że Ci goście grali kapelach o nieco innym profilu i chyba to sprawia, że w jakiś sposób Coffin Curse wychyla się ponad przeciętność. Nie zmienia to jednak faktu, że „Ceased To Be” to i tak co najwyżej drugoligowy średniak bez perspektyw nie tylko na awans do elity, ale nawet na zbliżenie się do powalczenia o to miano. Debiut Coffin Curse to dobra płyta, której dobrze się słucha, do której niespecjalnie można się przeczepić, ale wobec której niespecjalnie są powody, aby się rozpływać w pochwałach. Nic nie wnosi ona do gatunku, nie zawojuje końcoworocznych podsumowań, nie będzie płytą, która zagości w odtwarzaczu na dłużej. Można kupić, ale rokowania są takie, że po kilku odsłuchach zostanie „półkownikiem”. Jeśli ktoś przeoczy to wydawnictwo, to wiele nie straci. Jeśli ktoś poświęci jej kilka odsłuchów, ten nie powinien czuć się rozczarowany. Ja słucham z entuzjazmem, ale do zakupu nośnika nie będę namawiał.
           
                                                                                                         
                                                                                                                      Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz