piątek, 24 stycznia 2020

Recenzja Beast of Revelation "The Ancient Ritual of Death"


Beast of Revelation
"The Ancient Ritual of Death"
Iron Bonehead 2020

"Ale pyszny sernik, musisz dać mi przepis"... Ileż to razy słyszałem w życiu takie słowa w różnych okolicznościach. NWN! zmodyfikowało nieco ten oklepany frazes i zachęca mnie do swojego najnowszego wydawnictwa słowami : Chodź, mamy dla ciebie zajebistą muzę! Patrzę na notkę promocyjną i... faktycznie, wygląda zachęcająco. Nazwa zespołu konkretna, tytuł tym bardziej, skład, hmmm miód malina – A.J. van Drenth (znany choćby z Beyond Belief), Bob Baghus (ex-Asphyx) i wisienka na torcie, czyli John McEntee na gardle. No kurwa, brzmi faktycznie smakowicie, ale też i oczekiwania są w tym przypadku spore. Czy zatem rzekoma Bestia daje radę? No cóż. Nie jestem jakoś do końca przekonany. Zespół na swoim debiucie prezentuje nam dziewięć utworów, zamykających się w około trzech kwadransach. Muzyki topornej, faktycznie ciężkiej, chwilami wręcz flegmatycznej. "Starożytne Rytuały Śmierci" to dźwięki które mielą baaardzoo pooowoooli, gniotą swoim ciężarem pozbawiając tchu i dusząc dodatkowo zaciskającymi się na szyi rękoma. Pierwsze skojarzenia wędrują w kierunku, dziwnym nie jest, "Todards the Diabolical Experiment" i chwilami także Incantation. Staroszkolny death/doom metal w najczystszej postaci. Bez zbytecznych urozmaicaczy, bez piszczałek, melancholijnego zawodzenia, klawiszy i wszelkiej maści niemęskich ozdobników. Powolne uderzenia perkusji nadają rytm równie niespiesznym riffom a nad wszystkim króluje niepodzielnie głęboki growl Johna. Rzecz jednak w tym, że po dwóch, góra trzech utworach zaczyna na tej płycie dość mocno piździć nudą. W zasadzie żaden utwór nie wyróżnia się zbytnio ani in plus ani in minus, wszystkie są ogólnie rzecz ujmując utrzymane w podobnym klimacie. I było by nawet fajnie, gdyby pojawiało się tu więcej ikry. Poszczególne kawałki są jednak do bólu przeciętne a z czasem wręcz nużące. Co z tego, że płyta ma odpowiednio ciężkie a zarazem czytelne brzmienie. Co z tego, że akordy przypominają stare, dobre czasy tego gatunku muzycznego, jeśli są zwyczajnie siódmą wodą po kisielu? Zwłaszcza po weteranach sceny spodziewałbym się zdecydowanie więcej. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to może jakiś totalny gniot. Można spędzić z tym krążkiem kilka godzin, jednak jestem przekonany, iż potem obrośnie on na półce sporą warstwą kurzu i nikt o nim nie będzie pamiętał. I w zasadzie nie ma się co nad tym wydawnictwem więcej rozpływać. Stanowi on bowiem jedynie plankton w zalewie nowości. Jeśli jesteście wielorybami łykającymi wszystko jak leci, życzę smacznego. Jeśli bliżej wam do rekina polującego na jakieś konkretniejsze mięsko, możecie sobie "The Ancient Ritual of Death" z czystym sumieniem odpuścić.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz