Saltas
"Mors
Salis: Opus I"
NWN!
2020
Saltas
to dwuosobowy projekt w którego skład wchodzą muzycy Runemagick
oraz Irkallian Oracle. Od razu radzę nie sugerować się tą
pierwszą nazwą, gdyż z death czy doom metalem debiutancki album
Szwedów ma raczej niewiele wspólnego. Nawet jeśli dodamy przed
wspomnianymi nazwami gatunków przymiotnik "eksperymentalny"
czy "rytualny" to i tak nadal będzie to jednak spore
uproszczenie. Dźwięki zawarte na "Mors Salis: Opus I"
nie są bowiem rytualne, one są rytuałem! Przede wszystkim
doświadczamy w tym przypadku, i używam tego słowa z pełną
świadomością jego znaczenia, dźwięków niecodziennych. Mamy
tutaj osiem kompozycji, choć na dobrą sprawę mógłby to być
jeden długi utwór, gdyż są one poukładane tak umiejętnie, że
każdy następny stanowi logiczną kontynuację poprzedniego. Saltas
za pomocą relatywnie prostych środków roztacza przed nami wizję
czegoś przerażającego. Muzyka ta oparta jest w zdecydowanym
stopniu na sekcji rytmicznej a wszystko pozostałe jest jedynie
dodatkiem, jednak jakże znaczącym. Kotły wybijają rytualne,
marszowe rytmy którym wtóruje głęboki bas oplatający wszystko
niczym gęsta kotara dymu. Chwilami jednak na perkusji "dzieją
się rzeczy". Nie wiem z jakiego zestawu korzysta C.J. Jednak
zapewne nie jest to nic standardowego. Jego gra w niektórych
fragmentach przyprawia o schizofrenię. Ograniczonymi środkami
zespół buduje niezwykle realną atmosferę niepokoju i wszechogarniającej śmierci, odczuwalnej wszystkimi zmysłami. Ten
album nie jest zwykłym muzycznym słuchowiskiem. Dociera do
słuchacza za pomocą słuchu, wzroku, smaku i niemal dotyku. Każdy
kolejny dźwięk jest niczym bordowo czarne maźnięcie pędzlem,
tworzącym ostatecznie niezwykle mroczną wizję. Wizję tak realną,
że odczuwamy jej muśnięcia na skórze i czujemy w ustach zgniły
smak cmentarnej ziemi. Wokale na tej płycie, mimo iż użyte bardzo
oszczędnie, są równie przerażające co same dźwięki. Poza
głębokimi, grobowymi growlami wołają do nas niczym szaman
wzywający Lucyfera i wypowiadający zaklęcia na sabbacie. Równie
drugoplanowe gitary zaznaczają tylko chwilami swoją obecność
pokręconym, dysonansowym akcentem. Czasem mam wrażenie, że ta
muzyka faluje, kołysząc nas do głębokiego, śmiertelnego snu, z
którego można się już nigdy nie obudzić. Niejednokrotnie
słuchając "Mors Solis : Opus I" złapałem się na tym,
że wstrzymuję oddech, chyba tylko dlatego, by nie uronić ani
jednaj sekundy trującego moje wnętrze dzieła. Debiutancki album
Saltas jest zaprawdę czymś nieprzeciętnym. Nie można obok niego
przejść obojętnym. Albo łykasz niebieską tabletkę i idziesz
gotować żonie poranna jajecznicę, albo czerwoną i zostaniesz w
zatęchłej piwnicy w towarzystwie zakapturzonych postaci
szepczących pod nosem niezrozumiałe frazy. Ja już wybrałem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz