poniedziałek, 27 stycznia 2020

Recenzja Saltas "Mors Salis: Opus I"


Saltas
"Mors Salis: Opus I"
NWN! 2020

Saltas to dwuosobowy projekt w którego skład wchodzą muzycy Runemagick oraz Irkallian Oracle. Od razu radzę nie sugerować się tą pierwszą nazwą, gdyż z death czy doom metalem debiutancki album Szwedów ma raczej niewiele wspólnego. Nawet jeśli dodamy przed wspomnianymi nazwami gatunków przymiotnik "eksperymentalny" czy "rytualny" to i tak nadal będzie to jednak spore uproszczenie. Dźwięki zawarte na "Mors Salis: Opus I" nie są bowiem rytualne, one są rytuałem! Przede wszystkim doświadczamy w tym przypadku, i używam tego słowa z pełną świadomością jego znaczenia, dźwięków niecodziennych. Mamy tutaj osiem kompozycji, choć na dobrą sprawę mógłby to być jeden długi utwór, gdyż są one poukładane tak umiejętnie, że każdy następny stanowi logiczną kontynuację poprzedniego. Saltas za pomocą relatywnie prostych środków roztacza przed nami wizję czegoś przerażającego. Muzyka ta oparta jest w zdecydowanym stopniu na sekcji rytmicznej a wszystko pozostałe jest jedynie dodatkiem, jednak jakże znaczącym. Kotły wybijają rytualne, marszowe rytmy którym wtóruje głęboki bas oplatający wszystko niczym gęsta kotara dymu. Chwilami jednak na perkusji "dzieją się rzeczy". Nie wiem z jakiego zestawu korzysta C.J. Jednak zapewne nie jest to nic standardowego. Jego gra w niektórych fragmentach przyprawia o schizofrenię. Ograniczonymi środkami zespół buduje niezwykle realną atmosferę niepokoju i wszechogarniającej śmierci, odczuwalnej wszystkimi zmysłami. Ten album nie jest zwykłym muzycznym słuchowiskiem. Dociera do słuchacza za pomocą słuchu, wzroku, smaku i niemal dotyku. Każdy kolejny dźwięk jest niczym bordowo czarne maźnięcie pędzlem, tworzącym ostatecznie niezwykle mroczną wizję. Wizję tak realną, że odczuwamy jej muśnięcia na skórze i czujemy w ustach zgniły smak cmentarnej ziemi. Wokale na tej płycie, mimo iż użyte bardzo oszczędnie, są równie przerażające co same dźwięki. Poza głębokimi, grobowymi growlami wołają do nas niczym szaman wzywający Lucyfera i wypowiadający zaklęcia na sabbacie. Równie drugoplanowe gitary zaznaczają tylko chwilami swoją obecność pokręconym, dysonansowym akcentem. Czasem mam wrażenie, że ta muzyka faluje, kołysząc nas do głębokiego, śmiertelnego snu, z którego można się już nigdy nie obudzić. Niejednokrotnie słuchając "Mors Solis : Opus I" złapałem się na tym, że wstrzymuję oddech, chyba tylko dlatego, by nie uronić ani jednaj sekundy trującego moje wnętrze dzieła. Debiutancki album Saltas jest zaprawdę czymś nieprzeciętnym. Nie można obok niego przejść obojętnym. Albo łykasz niebieską tabletkę i idziesz gotować żonie poranna jajecznicę, albo czerwoną i zostaniesz w zatęchłej piwnicy w towarzystwie zakapturzonych postaci szepczących pod nosem niezrozumiałe frazy. Ja już wybrałem.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz