SEDER
„Sunbled”
Northern Silence Productions 2020
Materiał
ten dosyć długo egzystował w sieci i wędrował po zakamarkach Internetu, zanim
Northern Silence Productions wyłowiła go z tego wielkiego śmietnika
i postanowiła wtłoczyć na srebrny dysk. Płytka ta została bowiem nagrana w 2018
roku, a dopiero dwa lata później doczekała się fizycznego
nośnika. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, bowiem muzyka stworzona przez ten
one man band ze Stanów ani mnie ziębi, ani parzy, jednym słowem wiochy nie ma,
ale do obsrania bardzo daleko. Seder prezentuje bowiem rzetelny, szczery, ale w
gruncie rzeczy przeciętny Black Metal zgłębiający piękno pustki i tajemnice
natury oraz nieustannie poszukujący ezoterycznej, kosmicznej wiedzy. Jest to
muzyka oparta na prostej sekcji, surowych, mizantropijnych, hipnotyzujących
wiosłach i depresyjnym wokalu. Tradycyjnie pojawia się tu także ambientowy klawisz
podkręcający atmosferę izolacji, opuszczenia i marności ludzkiej egzystencji
wobec potęgi natury. Słychać, że korzenie tej muzyki sięgają połowy lat
90-tych, więc jest tu odpowiedni, mroczny feeling, niepokojąca, pesymistyczna
aura i nihilizmu na morgi i hektary. Słucha się tego niezgorzej, bowiem
brzmienie, mimo że surowe jest zarazem dosyć przestrzenne. Płyta z pewnością
spodoba się wszystkim fanom klimatycznego, depresyjnego z lekka, posępnego
Black Metalu, zresztą odnoszę wrażenie, że odpowiedzialny za ten projekt Gurthang
dążący uparcie do chwalebnej, astralnej, gwiezdnej świadomości ma głęboko w
dupie, komu przypadnie do gustu ten album. Niech więc zatem zgłębia on sobie
swe nauki tajemne, a Wy musicie sami odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto
zawracać sobie gitarę kolejnym przeciętnym albumem.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz